sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 51

"Jeśli czytasz to nie zaszkodzi Ci skomentować zwykłym słowem jak "super". Dla Ciebie to zaledwie dwie minuty, a dla mnie duża motywacja do dalszego tworzenia. Miłego czytania."

~~~~~~~~~~~~~

Minął miesiąc od kiedy mamy Herę. Jest bardzo szczęśliwym psiakiem. Jest to też ostatni miesiąc mojej ciąży, z jestem bardzo zadowolona, ale i zdenerwowana. Nie wiem jak to będzie, nie wiem czy dam radę, czy nie zrobię jej przez przypadek krzywdy... Stop ! Nie myśl o tym, dobrze wiesz, że to nie prawda- mówi mi moja podświadomość. Tylko, że ja się cholernie boję. Niall z tego faktu jest szczęśliwy, że będzie miał córeczkę, że będzie miał kogo bawić. Chłopak mnie uspokaja bym się nie martwiła, że będę najlepszą mamą na świecie, ale... po prostu cholernie się boję.
Dobra, muszę wyprać firanki, bo mojemu kochanemu blondynkowi zachciało się palić, a nie chciało mu się iść na balkon. Wzięłam taboret z kuchni i ustawiłam go przed oknem w salonie. Weszłam na niego i powoli odpinałam firankę zawieszoną na żabkach. Czy jest mi ciężko ? Szczerze mówiąc nie.
- Wróciłem !- krzyczy mój chłopak.- Sandra ?
- Tu jestem.- równie głośno krzyczę.
- Jezu, co Ty robisz ?!- oho ! Zaczęło się...
- Ściągam firanki bo śmierdzą fajami, a to tylko przez Ciebie bo nie chciało Ci się wyjść na balkon.- zachwiałam się lekko, lecz złapałam wystarczająco szybko równowagę, by nie spaść, po czym wróciłam do poprzedniej czynności.
- Czy Ty kompletnie zwariowałaś ? Sandra Ty jesteś w zaawansowanej ciąży, a wspinasz się po krzesłach. Złaź.- mówi i wyciąga do mnie ręce by mógł mnie ściągnąć z taboretu. Patrze na niego z pod byka.- Nie patrz tak na mnie, chodź.
- Złamiesz się.- śmieję się tak głośno, że sąsiedzi mogli by mnie usłyszeć w swoim domu. Straciłam równowagę i wylądowałam w ramionach mojego ukochanego. DOBRY REFLEKS, ZAŚ PAKOWAŁ !- myślę. Dzisiaj strasznie dużo myślę. Haha.
- Widzisz ?- mówi i równie się śmieje.- Jakoś się nie złamałem.
- Nie mówiłeś mi, że byłeś na siłowni.- uśmiecham się szeroko, na co on nie pozostaje mi winny. Kocham jego uśmiech, wspominałam ?- Kocham Cię.- Nasze twarze są bardzo blisko siebie, a po chwili usta łączą się w jedną całość. Pasują do siebie jak ulał.
- Też Cię kocham.- odpowiada mi i postawia na ziemi, a ja się w niego mocno wtulam.- Co dzisiaj porabiamy ?
- Nie wiem, nie chcę mi się nigdzie wychodzić.
- Tylko wyjdziemy z psiakami i w tedy posiedzimy w domu, ugotuję Ci kolację.
- Oh. No dobra. Ale tylko na godzinę, a nie na pięć jak zawsze.- śmieję się.
- Jasne. To chodź.
Na spacerze było przyjemnie. Pobawiliśmy się z psiakami. Wróciliśmy do domu, a moje kochanie zrobiło lazanie. Mniam ! Zjedliśmy i położyliśmy się razem spać.

***
W  środku nocy obudził mnie prze ogromy ból. Tak, ból brzucha. Usiadłam na łóżku i wydałam z siebie cichy jęk, stawały się one co raz głośniejsze.
- Niall.- udało mi się go zawołać. Jedną rękę trzymałam na brzuchu, a drugą go szturchałam.
- Hym ?- pyta zaspany.
- Niall... Boli.- mówię z bólem w głosie. Chłopak na moje słowa się zerwał i automatycznie przy mnie był.
- Brzuch ?- pokiwałam twierdząco głową.- Chcesz wody ?- przytakuję. Sięga do szuflady, wyciąga z niej butelkę, odkręca zakrętkę i mi ją podaję. Przykładam ją do ust, ale tak mocny skurcz mi nie pozwala się napić. Momentalnie wypadła mi z ręki. Jęknęłam z bólu. Poczułam, że wody mi odchodzą... Co ?! Za wcześnie ! To jest za wcześnie.
- Niall... Wody mi odeszły, to za wcześnie.- rozpaczam.
- Cholera. Poczekaj tu.- mówi i znika w garderobie, po chwili wraca z ciuchami. Pomaga mi się ubrać, po czym sam się ubiera.- Poczekaj idę otworzyć auto, sama nie pójdziesz, będę musiał się zanieść.- biegnie.
Ból nie daje mi spokoju. Drę się na cały dom. Zwijam się z bólu. To za wcześnie.- ta myśl teraz mi chodziła po głowie. Niall wrócił i wziął mnie na ręce. Złapałam za jego kurtkę i ściskałam tak mocno, że nie czułam dłoni.- Boli.
- Wiem, że boli. Skarbie wytrzymaj, proszę Cię.- Niall położył mnie na tylnych siedzeniach w samochodzie.- Wytrzymaj kochanie.- cmoknął mnie w usta szybko i pobiegł zamknąć drzwi od domu. Wrócił i z piskiem opon wyjechał z parkingu.- Harry masz zapasowe klucze do mojego mieszkania. Proszę pojedź tam z Alice i niech weźmie rzeczy Sandrze do szpitala. Nie zdążyłem już ich wziąć... Kurwa ! To jest za wcześnie ! Jest w ósmym, a nie w dziewiątym. Błagam Cię jedź tam i weź rzeczy potrzebne, są one spisane na kartce w komodzie pod telewizorem. Dzięki. Pa.- mówi nie spokojnym głosem i się rozłącza.
- Kochanie, jeszcze tylko dwie minutki i będziemy na miejscu. Wytrzymaj, błagam ! Jeszcze tylko chwila.
Krzyknęłam głośno z powodu kolejnego, tym razem mocniejszego skurczu. Słyszałam jak Horan klnie pod nosem.
- Już jesteśmy.- hamuje gwałtownie i wybiega z auta jak torpeda. Otwiera tylne drzwi i mnie wyciąga z samochodu. Ponownie chwytam jego koszulkę. Wtulam się w jego szyję i ściskam koszulkę. Wbiega na porodówkę i krzyczy.- Halo ! Jest tu jakiś lekarz ?- na korytarz wychodzi za pewne pielęgniarka. Przywozi wózek, a Niall mnie na nim sadza.
- Który to tydzień ?
- Trzydziesty drugi.
- Kto jest jej ginekologiem ?
- Doktor Boston.
- Wody odeszły ?
- Tak, cholera zajmiecie się nią ?! Nie widzi Pani, że ona cierpi ?!- Niall się uniósł.
- Spokojnie.- pielęgniarka pchała wózek, a Horan szedł za Nami. Gdy wjeżdżaliśmy na jakąś salę, przeczytałam, że jest to sala na, której się rodzi. Czyli to już czas- pomyślałam.
- Niall...
- Słucham Cię.
- Zostań przy mnie, nie odchodź, chcę Cię mieć tutaj.
- Nigdy, będę przy Tobie. Trzymaj się.
Położyli mnie na łóżku i przebrali. Zauważyłam, że do sali wchodzi Lekarz, przygotowany do porodu.
Zrobił mi USG i sprawdził ile mam rozwarcia.
- Dziesięć centymetrów. Rodzimy Proszę pani. Proszę z każdym kolejnym skurczem, mocno pchać.
Gdy poczułam kolejny skurcz, złapałam Niall'a za rękę i zaczęłam.
Po dziesięciu minutach nic ! Nawet główki nie widać.
- Doktorze tętno dziecka spada.
- Cholera. Pani Sandro, jest potrzebne cesarskie cięcie. Tętno dziecka spadło. Zagraża to jego życiu. Czy zgadza się Pani na to ?
Spojrzałam na blondyna, a ten na mnie. Przestraszni patrzymy na siebie.
- T-tak.- mówię, cała roztrzęsiona.
- Jedziemy, proszę wezwać chirurga na salę operacyjną. Szybko.
- Niall, boję się.- samotna łza spływa po moim policzku.
- Lekarz wie co robi kochanie.
- Panie Horan, będzie Pan musiał poczekać w poczekalni, oczywiście będzie można patrzeć przez szybę.
- Dlaczego ? Ja muszę być przy niej.
- Proszę się ze mną nie kłócić. Musi Pan się liczyć ze zdrowiem dziecka.
Wywożą mnie do sali do cesarskiego cięcia.
Dali mi maskę znieczulenie i zaczęli ciąć. To był tylko moment, a już trzymali małą w rękach.
Cisza... Cholerna cisza ! Dlaczego ona nie płaczę ?! Co się dzieję ?!
- Co się dzieję ?! Czemu ona nie płaczę ?!- mówię płacząc. Nie odpowiedzieli na moje pytania. Co się dzieję ? Płaczę co raz bardziej. Widzę jak oczyszczają jej gardełko, ale nadal nic. Łapię się za głowę i płaczę jeszcze mocniej. Cała się trzęsę. Zabrali ją. Jest na końcu sali z jednym z lekarzy i coś przy niej robią. Obraz cały mi się zamazuje i nie widzę nic. Nawet jakbym nie płakała to i tak zasłonili cały widok. Płakałam głośno nie patrząc czy chirurg mnie zszywa czy nie.
- Co się dzieję ?! Dlaczego ona nie płaczę ?!

________________________________________________________________________
Hej kochani !! Oto poród Sandry ! I jak wrażenia ? Dla mnie ten rozdział jest okropny ! Nie mam siły, ani go poprawiać, sprawdzać. Jest mniej więcej opisane. Szybko rozwinęłam akcję. Na prawdę, nie wiedziałam jak mam to opisać ! Przepraszam za błędy, za to, że jest on taki chujowy, ale po prostu padam ! Idę spać ! Dzień-dobranoc ! Kocham Was ! Bardzo proszę o wyrażenie swojej opinii na temat rozdziału długimi komentarzami ! Kochaam !!

~Sandra~

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! :D Z niecierpliwością czekam na next! Świetnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojoj mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Rozdział jak zwykle cudowny <33 Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział jak zawsze, czekam na nexta ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział i nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG Biedna Sandra :'(

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagamm.. Daj żyć tej małej !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! <3 Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :) Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  8. wow, naprawdę podziwiam Cię ! ale nie daj dla małej umrzeć.. proszę

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę świetny blog!Przeczytałam cały na dwóch matematykach i po rozdziale wieczorem!Rozdział jest świetny i wcale nie chujowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie płakałam z tego co mi wiadomo :'(

      Usuń
  11. Zapraszam :) http://lovehateonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest świetne ! Uwielbiam to opowiadanie, jest jednym z moich ulubionych :) Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam - @zosia_official :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Twojego bloga zobaczyłam przed wczoraj, a już stał się moim ulubionym <3 W 2 dni zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały, są cudowne! Przy nie których się śmiałam, przy nie których płakałam... wszystko sobie wyobraziłam, uczucia też weszły w grę. Masz talent, piszesz cudownie! Główna bohaterka jest moją imienniczką (jak z resztą Ty też :)), a moim ulubieńcem jest Niall. Ale się złożyło xd. Zżera mnie już ciekawość, co wydarzy się dalej. Co będzie z dzieckiem? Okaże się, że umarło? Proszę, nie rób tego. Już przeżywałam rozstanie Sandry i Niall'a ;c Pozostaje tylko czekać na następny rozdział :) Mam nadzieję, że pojawi się nie długo ;) Troszkę się rozpisałam xd. Zapraszam również na mojego bloga - craazygirll.blogspot.com Co prawda nie jest to żadne opowiadanie, ale może kogoś zaciekawi ;) Pozdrawiam i czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejku... oby z małą było wszystko w porządku. :c
    Lecę dn.

    OdpowiedzUsuń