"Jeśli czytasz to nie zaszkodzi Ci skomentować zwykłym słowem jak "super". Dla Ciebie to zaledwie dwie minuty, a dla mnie duża motywacja do dalszego tworzenia. Miłego czytania."
~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~
Szybko usiadłam i spojrzałam na blondyna. Miał za szkolne oczy, ale nie płakał. W końcu był facetem, a ja kobietą. Dziewczynie nie jest wstyd płakać, a dla faceta przecież to hańba.
- Przytul mnie.- powiedziałam do Niall'a, a on po chwili wykonał moją prośbę. W tuliłam głowę w zagłębienie między jego obojczykiem, a szyją. Mimo iż było to tylko przytulenie, a ile dawało. Otuchę, wsparcie, miłość... Tego teraz potrzebowałam wsparcia. Gdy ode mnie się odsunął spojrzał mi głęboko w oczy. Jego piękne, błękitne tęczówki niczym jak niebo w piękny, słoneczny dzień wpatrywały się w moje zupełnie inne. Za pewne zaczerwienione od płaczu. Niall założył niesforny kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco co odwzajemniłam.
- Będzie dobrze kochanie.- oby mówi głos w mojej głowie.- Pokiwałam twierdząco głową, spuściłam ją w dół i zagryzłam wargę by kolejna cisnących się do oczu łez nie wydostała się na światło dzienne. Musisz być silna Sandra, musisz zrobić to dla swojej, małej, córeczki, dla Emily.- myślę i podnoszę głowę i z powrotem wpatruję się w piękne oczy mojego narzeczonego.
- Musi być dobrze.- całuję delikatnie jego usta.
Podchodzi do Nas moja mama i każe mi coś zjeść, ponieważ zasłabnę. Kończy się na tym, że rodzicielka wciska mi jedzenie ponieważ jeśli nie będę jeść nie będę miała pokarmu dla dziecka.
Gdy biorę kęs kanapki apetyt mi wraca i jem trzy kromki chleba z pomidorem, serem oraz szynką.
***Louis***
Gdy Sandra skończyła jeść kanapki przygotowane przeze mnie, podałem jej rzeczy, które przywiózł Harry wraz z Alice. Dziewczyna podziękowała mi, oraz całej reszcie, że jesteśmy tutaj z nią oraz z Horanem. Jak mogło by Nas tu nie być, skoro córeczka Naszych przyjaciół znajduję się w złym stanie. Przecież wszystko było w porządku z jej ciążą. No dobra, na początku problemy, ale ponoć to się uformowało. Nie jestem dobry w te klocki z ciążą. Nawet nie wiem co to znaczy niedotlenienie okołoporodowe, które dotknęło moją przyszłą chrześnicę. Tak będę jej ojcem chrzestnym. Ja i Alice.
Bardzo dobrze pamiętam tą chwilę kiedy się o to Nas zapytali. Było to dokładnie dwa tygodnie temu.
"Siedziałem sobie spokojnie na kanapie z Eleanor, jak co niedzielę zamulając przed telewizorem. Nagle przyjemną ciszę przerwał mój wibrujący telefon.
- Cholera.- zignorowałem telefon rzucając go na stolik nawet nie spoglądając kto dzwoni. Elka westchnęła i schyliła się po komórkę.
- Niall.- mówi po czym odbiera telefon.- Hej. Tak, jest. Właśnie siedzi obok mnie i się bulwersuję. Czemu ? Bo nie lubi jak ktoś przeszkadza mu w oglądaniu meczu. Jasne, już go daję do telefonu.- mówi i podaję mi go.
Czego ?- zapytałem chłodno i trochę poirytowany.
- Miłe przywitanie Tomlinson. Mam pytanie, czy nie chciałbyś się wybrać z Elką do kawiarni ? Będzie Harry i Alice. Musimy z Sandrą się o coś Was zapytać.
- Nie możesz teraz ? Przez telefon ?
- Widocznie nie. To jak ?
- O której ?
- O około czwartej po południu pod Starbucks'em, pasuje Ci ?
- Pewnie, na razie.
- Do zobaczenia.- rozłączyłem się. Westchnąłem głęboko.
- Co jest ?
- Niall i Sandra zaprosili Nas do Starbucks'a, a i jeszcze Harry'ego i Alice też. Muszę się Nas o coś zapytać, jakby nie mogli zrobić tego przez telefon.
- Oj. Będzie fajnie, może to coś ważnego, pomyślałeś ?
Pokiwałem przecząco głową.
- Szykujmy się, bo nie wyrobimy się, jak chcesz iść wziąć ze mną prysznic, a chyba chcesz ?
- Pewnie, że chcę.- moja dziewczyna zachichotała.
***
- Chciałbym zapytać Alice i Louisa o ważną rzecz. Liczę, że się zgodzicie. Nie chcę nikogo urazić z Naszego wyboru, po prostu stwierdziliśmy razem z Sandrą, że to Wy i tyle.
- Przejdź do rzeczy.- mówię szeroko się uśmiechając. Dobrze wiem o co im chodzi, ale nie powiem tego bo zapeszę.
- Bo chcielibyśmy, aby Lou i Alice zostali rodzicami chrzestnymi Emily. Wiem to może wcześniej, ale później nie będziemy mieli czasu, ani głowy na myślenie o tym.- Wiedziałem !
- Więc... Czy się zgadzam ?- chwila ciszy, wszyscy przyglądają mi się bardzo uważnie, a moja do tych czas poważna mina, zmieniła się w mgnieniu oka w szeroki uśmiech.- Pewnie, że się zgadzam ! To dla mnie istny zaszczyt.
- Ja też się zgadzam.- Alice równie szeroko jak ja się uśmiecha"
To był świetny moment. Po tej rozmowie poszliśmy na zakupy i Sandra z Niall'em zakupili rzeczy, których jeszcze potrzebowali. W tedy byli tacy szczęśliwi... Zupełnie inni niż teraz.
Mają powód. Ich dziecko leży w inkubatorze w złym stanie, a oni nie mogą nic na to poradzić.
Niall pokazywał Nam zdjęcie jak mała wygląda. Mimo w stanu w jakim się znajduję, jest bardzo ślicznym dzieckiem.
Po chwili do pomieszczenia przyszła pielęgniarka.
***Sandra***
Gdy popijam ostatnią kanapkę ciepłą herbatą do sali przychodzi pielęgniarka. Mina mojej twarzy zmienia się z normalnej w przerażoną. Błagam, żeby nie miała złych wieści.
- Dzień dobry.- mówi i uśmiecha się delikatnie. Uff... chyb nie są to złe wieści.
- Dzień dobry. Coś nie tak z Naszą córką ?- pytam by upewnić się.
- Nie, nie. Jej stan jest stabilny. Przyszłam zadać tylko Pani parę pytań.
- Dobrze, więc słucham.
- Eemm. Pani goście musieli by do słownie na chwilę opuścić salę.- kiwnęłam głową na przyjaciół i posłałam im delikatny uśmiech. Wyszli z sali, a pielęgniarka nie mal od razu zaczęła zadawać pytania i patrzyła w stos kartek w dłoni i zaznaczała odpowiedzi.- Więc... Czy ma Pani pokarm w piersiach.
- Tak, mam.
- Czuję Pani w nich mrowienie ?
- Nie.
- Czy mleko ma odpowiedni biały kolor ?
- Oczywiście, że ma.
- A czy ma pani laktator* ?
- Tak, powinnam mieć, a co w związku z tym ?- pytam.
- Stan Państwa dziecka bardzo szybko się poprawia. Za około dwa może trzy dni będziemy mogli odłączyć te wszystkie kabelki, które są przyczepione do dziecka. Ale będzie musiała znajdować się jeszcze przez dwa tygodnie w inkubatorze. A wracając do tematu laktatora i Pani pokarmu... Lepiej będzie jeśli mała będzie karmiona mlekiem matki, a nie sztucznymi wytworami z paczki. Jest ono bardziej odżywcze niż te co my byśmy podawali. Będzie musiała Pani przez trzy dni odsysać mleko z piersi, aż pięć razy i będzie mogła Pani je nakarmić, małżonek również. Po trzech dniach, kiedy Emily będzie odłączona od kabelków, będzie mogła Pani karmić piersią. i po okołu dwóch i pół tygodnia będziecie Państwo mogli zabrać malutką do domu, ale co trzy dni będzie trzeba chodzić z nią na kontrolne badania, by w razie czego szybko rozpocząć leczenie.
Więc, jeśli mogłaby by Pani, a nawet musi od ssać mleko to teraz, a ja za piętnaście minut tutaj przyjdę i pójdziemy w trójkę do małej. Do zobaczenia.- uśmiecha się szeroko i wychodzi z sali.
Wciąż analizując co pielęgniarka powiedziała wpatruję się w ścianę. A uśmiech wtarga się na moją twarz.
Odwracam głowę w stronę Horana i wciąż uśmiechając się przytulam się do niego. Chłopak bardzo mocno złapał mnie w talii, chyba zapominając się, że jestem po cesarskim cięciu. Syknęłam z bólu, a twarz wygięła się w grymasie.
- Ojej. Kochanie, zapomniałem. Przepraszam.- przeraża się i całuje czubek mojej głowy.
- Słyszałeś ? Polepsza się jej. Będę mogła ją wziąć na ręce. Jak ja się cieszę.- mówię.- Podaj mi torbę, proszę.- chłopak wykonał moją prośbę, a gdy podał mi torbę z rzeczami zaczęłam w niej szukać laktatora. Gdy go już znalazłam odwróciłam się plecami do mojego narzeczonego. Mimo, że widział mnie nago już wiele razy to teraz nie mam zamiaru się przed nim obnażać.
Odpięłam biustonosz, włożyłam zimne dłonie pod koszulkę i zaczęłam odciągać wystarczającą ilość mleka z mojej piersi.
Gdy już to zrobiłam z powrotem ubrałam stanik. Poprawiłam koszulkę od piżamy i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji czyli siedzenia po turecku na nie wygodnym łóżku szpitalnym. Na prawdę było nie wygodne. Mam już ich dość. Mam dość tych cholernych szpitali. Mimo iż dowiedziałam się, że mojej małej córeczce się poprawia, nadal jestem przygnębiona myślą, że spędzi ona tutaj nie całe trzy tygodnie. Że wrócimy do domu bez niej. Podczas rozmyśleń przeszukiwałam torbę za butelką. Jest. Znalazłam potrzebną rzecz i przelałam mleko z laktatora do pojemnika i podałam Niall'owi butelkę. Chłopak podnosi ją na wysokość swojej twarzy i przygląda się jej bardzo uważnie. Trzęsie butelką i momentalnie się krzywi.
- Nudzi Ci się ?- pytam uważnie na niego patrząc.
- Nie... Fuj.- uśmiecha się i patrzy na mnie.
- Przecież to zwykłe mleko.- mówię i lekko chichoczę.
- Właśnie, że nie. Jest ono z cycka.
- A od krowy to niby nie jest z cycka ?
- Nie, ono jest z wymiona.
- Debil.
- Słodko mówisz debil.- mówi i cmoka mnie delikatnie w usta.
Po chwili do sali przyszła pielęgniarka. Przejęła butelkę od mojego chłopaka i powiedziała mi, że mam usiąść na wózek.
Zaprzeczyłam, mówiąc, że nie wsiądę na wózek bo potrafię chodzić. Niestety kolejny raz to położna wygrała. Strasznie nie lubię jeździć na tym pieprzonym wózku skoro umiem chodzić o własnych nogach.
Wyjechaliśmy z sali i zobaczyłam denerwujących się przyjaciół i rodziców pod pomieszczeniem, w którym przed chwilą się znajdowałam.
- Sandra, co się stało ? Po co była tam ta kobieta ?- pyta się mnie mama.
- Spokojnie, była zadać mi parę pytań odnośnie mojego pokarmu. Wszystko jest w porządku. Idę właśnie ją nakarmić. Życz mi powodzenia. Za chwilę będziecie mogli tam przyjść i zobaczyć to przez szybę, jeśli oczywiście chcecie.
- Pewnie, że chcemy. Zaraz przyjdziemy.
Dziwię się, że całą piętnastką się tu mieszczą. Haha, wiem dziwne. Piętnaście osób przychodzi odwiedzić dwie osoby w szpitalu. Ale za to ich kocham.
Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie znajduję się Emily. Niall podjeżdża wózkiem, na którym się znajduję pod inkubator małej.
Pielęgniarka wyciąga i podaje mi ją do rąk.
- Jest piękna.- mówię i patrzę na Horana. Przykładam butelkę do malutkich ust córki.
Po chwili chwyta ona swoimi dziąsłami smoczek od butelki i zaczyna ssać.
- Tak ?- pytam kobiety stojącej na przeciwko mnie.
- Tak, tak.- mówi i kontynuuje patrzenie na mnie czy robię wszystko dobrze.
Jest taka malutka. Taka krucha. Gdybym mogła przytuliła bym ją tak bardzo mocno.
Spojrzałam na wielką szybę przede mną i szeroko się uśmiechnęłam. Wszyscy moi bliscy tam byli i uważnie przyglądali się temu co się tutaj dzieje za razem szeroko się uśmiechają do siebie oraz do Nas. Mama jak to mama wzruszyła się i wycierała oczy białą chusteczką.
***
*** Niall***
Siedzę właśnie przy łóżku Sandry, która zasnęła nie całe piętnaście minut temu. Wszyscy zebrali się do domu prócz mamy Sandry, Louisa, Harry'ego i Alice.
Jesteśmy już w tym szpitalu od doby. Po prosiłem Liama, żeby nakarmił i wyprowadził psy.
Do sali weszła mama Sandry. Położyła na moim ramieniu swoją wypielęgnowaną dłoń.
- Powinieneś pójść do domu odświeżyć się, a przede wszystkim coś zjeść i odpocząć.
- Nie mogę... Muszę być przy nich.- mówię i spuszczam głowę w dół.
- Niall... Kochany one wiedzą, że przy nich jesteś. Przecież nie jesteś maszyną... Musisz spać, jeść.
- Nie mogę ich tu zostawić. Potrzebują mnie.
- Daj przemówić sobie do rozsądku. Będę przy niej. Spokojnie nic jej się nie stanie. Przecież jeszcze tu wrócisz. A teraz wstań i jedź do domu. Wszystko będzie dobrze.- mówi. Jeszcze chwilę siedzę na krześle przy łóżku Sandry.
Po chwili wstaję i nachylam się nad śpiącym ciałem mojej narzeczonej.
- Skarbie, niedługo wrócę. Śpij. Kocham Cię.- szepcze i całuję jej czoło. Głaszczę ją po ramieniu po czym staję na równe nogi i zwracam się ku mojej przyszłej teściowej.
- Dziękuję.- mówię i przytulam się do niej. Kobieta początkowo jest zaskoczona i zdezorientowana moim gestem, ale po nie długim czasie odwzajemnia czyn.- Do widzenia.
- Cześć, trzymaj się.
Uśmiecham się delikatnie do niej i wychodzę z sali. Gdy po cichu zamknąłem drzwi od pomieszczenia ujrzałem osobę, której najmniej tu się spodziewałem. Lou właśnie się z nim sprzeczał.
________________________________________________________________________
Aaaa ! I jest rozdział ! Rozdział dedykuję dziewczynie, która na moim asku zadaje tylko pytań na temat bloga.
KOCHAM WAS !
Komentujcie <3
Pokiwałem przecząco głową.
- Szykujmy się, bo nie wyrobimy się, jak chcesz iść wziąć ze mną prysznic, a chyba chcesz ?
- Pewnie, że chcę.- moja dziewczyna zachichotała.
***
- Chciałbym zapytać Alice i Louisa o ważną rzecz. Liczę, że się zgodzicie. Nie chcę nikogo urazić z Naszego wyboru, po prostu stwierdziliśmy razem z Sandrą, że to Wy i tyle.
- Przejdź do rzeczy.- mówię szeroko się uśmiechając. Dobrze wiem o co im chodzi, ale nie powiem tego bo zapeszę.
- Bo chcielibyśmy, aby Lou i Alice zostali rodzicami chrzestnymi Emily. Wiem to może wcześniej, ale później nie będziemy mieli czasu, ani głowy na myślenie o tym.- Wiedziałem !
- Więc... Czy się zgadzam ?- chwila ciszy, wszyscy przyglądają mi się bardzo uważnie, a moja do tych czas poważna mina, zmieniła się w mgnieniu oka w szeroki uśmiech.- Pewnie, że się zgadzam ! To dla mnie istny zaszczyt.
- Ja też się zgadzam.- Alice równie szeroko jak ja się uśmiecha"
To był świetny moment. Po tej rozmowie poszliśmy na zakupy i Sandra z Niall'em zakupili rzeczy, których jeszcze potrzebowali. W tedy byli tacy szczęśliwi... Zupełnie inni niż teraz.
Mają powód. Ich dziecko leży w inkubatorze w złym stanie, a oni nie mogą nic na to poradzić.
Niall pokazywał Nam zdjęcie jak mała wygląda. Mimo w stanu w jakim się znajduję, jest bardzo ślicznym dzieckiem.
Po chwili do pomieszczenia przyszła pielęgniarka.
***Sandra***
Gdy popijam ostatnią kanapkę ciepłą herbatą do sali przychodzi pielęgniarka. Mina mojej twarzy zmienia się z normalnej w przerażoną. Błagam, żeby nie miała złych wieści.
- Dzień dobry.- mówi i uśmiecha się delikatnie. Uff... chyb nie są to złe wieści.
- Dzień dobry. Coś nie tak z Naszą córką ?- pytam by upewnić się.
- Nie, nie. Jej stan jest stabilny. Przyszłam zadać tylko Pani parę pytań.
- Dobrze, więc słucham.
- Eemm. Pani goście musieli by do słownie na chwilę opuścić salę.- kiwnęłam głową na przyjaciół i posłałam im delikatny uśmiech. Wyszli z sali, a pielęgniarka nie mal od razu zaczęła zadawać pytania i patrzyła w stos kartek w dłoni i zaznaczała odpowiedzi.- Więc... Czy ma Pani pokarm w piersiach.
- Tak, mam.
- Czuję Pani w nich mrowienie ?
- Nie.
- Czy mleko ma odpowiedni biały kolor ?
- Oczywiście, że ma.
- A czy ma pani laktator* ?
- Tak, powinnam mieć, a co w związku z tym ?- pytam.
- Stan Państwa dziecka bardzo szybko się poprawia. Za około dwa może trzy dni będziemy mogli odłączyć te wszystkie kabelki, które są przyczepione do dziecka. Ale będzie musiała znajdować się jeszcze przez dwa tygodnie w inkubatorze. A wracając do tematu laktatora i Pani pokarmu... Lepiej będzie jeśli mała będzie karmiona mlekiem matki, a nie sztucznymi wytworami z paczki. Jest ono bardziej odżywcze niż te co my byśmy podawali. Będzie musiała Pani przez trzy dni odsysać mleko z piersi, aż pięć razy i będzie mogła Pani je nakarmić, małżonek również. Po trzech dniach, kiedy Emily będzie odłączona od kabelków, będzie mogła Pani karmić piersią. i po okołu dwóch i pół tygodnia będziecie Państwo mogli zabrać malutką do domu, ale co trzy dni będzie trzeba chodzić z nią na kontrolne badania, by w razie czego szybko rozpocząć leczenie.
Więc, jeśli mogłaby by Pani, a nawet musi od ssać mleko to teraz, a ja za piętnaście minut tutaj przyjdę i pójdziemy w trójkę do małej. Do zobaczenia.- uśmiecha się szeroko i wychodzi z sali.
Wciąż analizując co pielęgniarka powiedziała wpatruję się w ścianę. A uśmiech wtarga się na moją twarz.
Odwracam głowę w stronę Horana i wciąż uśmiechając się przytulam się do niego. Chłopak bardzo mocno złapał mnie w talii, chyba zapominając się, że jestem po cesarskim cięciu. Syknęłam z bólu, a twarz wygięła się w grymasie.
- Ojej. Kochanie, zapomniałem. Przepraszam.- przeraża się i całuje czubek mojej głowy.
- Słyszałeś ? Polepsza się jej. Będę mogła ją wziąć na ręce. Jak ja się cieszę.- mówię.- Podaj mi torbę, proszę.- chłopak wykonał moją prośbę, a gdy podał mi torbę z rzeczami zaczęłam w niej szukać laktatora. Gdy go już znalazłam odwróciłam się plecami do mojego narzeczonego. Mimo, że widział mnie nago już wiele razy to teraz nie mam zamiaru się przed nim obnażać.
Odpięłam biustonosz, włożyłam zimne dłonie pod koszulkę i zaczęłam odciągać wystarczającą ilość mleka z mojej piersi.
Gdy już to zrobiłam z powrotem ubrałam stanik. Poprawiłam koszulkę od piżamy i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji czyli siedzenia po turecku na nie wygodnym łóżku szpitalnym. Na prawdę było nie wygodne. Mam już ich dość. Mam dość tych cholernych szpitali. Mimo iż dowiedziałam się, że mojej małej córeczce się poprawia, nadal jestem przygnębiona myślą, że spędzi ona tutaj nie całe trzy tygodnie. Że wrócimy do domu bez niej. Podczas rozmyśleń przeszukiwałam torbę za butelką. Jest. Znalazłam potrzebną rzecz i przelałam mleko z laktatora do pojemnika i podałam Niall'owi butelkę. Chłopak podnosi ją na wysokość swojej twarzy i przygląda się jej bardzo uważnie. Trzęsie butelką i momentalnie się krzywi.
- Nudzi Ci się ?- pytam uważnie na niego patrząc.
- Nie... Fuj.- uśmiecha się i patrzy na mnie.
- Przecież to zwykłe mleko.- mówię i lekko chichoczę.
- Właśnie, że nie. Jest ono z cycka.
- A od krowy to niby nie jest z cycka ?
- Nie, ono jest z wymiona.
- Debil.
- Słodko mówisz debil.- mówi i cmoka mnie delikatnie w usta.
Po chwili do sali przyszła pielęgniarka. Przejęła butelkę od mojego chłopaka i powiedziała mi, że mam usiąść na wózek.
Zaprzeczyłam, mówiąc, że nie wsiądę na wózek bo potrafię chodzić. Niestety kolejny raz to położna wygrała. Strasznie nie lubię jeździć na tym pieprzonym wózku skoro umiem chodzić o własnych nogach.
Wyjechaliśmy z sali i zobaczyłam denerwujących się przyjaciół i rodziców pod pomieszczeniem, w którym przed chwilą się znajdowałam.
- Sandra, co się stało ? Po co była tam ta kobieta ?- pyta się mnie mama.
- Spokojnie, była zadać mi parę pytań odnośnie mojego pokarmu. Wszystko jest w porządku. Idę właśnie ją nakarmić. Życz mi powodzenia. Za chwilę będziecie mogli tam przyjść i zobaczyć to przez szybę, jeśli oczywiście chcecie.
- Pewnie, że chcemy. Zaraz przyjdziemy.
Dziwię się, że całą piętnastką się tu mieszczą. Haha, wiem dziwne. Piętnaście osób przychodzi odwiedzić dwie osoby w szpitalu. Ale za to ich kocham.
Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie znajduję się Emily. Niall podjeżdża wózkiem, na którym się znajduję pod inkubator małej.
Pielęgniarka wyciąga i podaje mi ją do rąk.
- Jest piękna.- mówię i patrzę na Horana. Przykładam butelkę do malutkich ust córki.
Po chwili chwyta ona swoimi dziąsłami smoczek od butelki i zaczyna ssać.
- Tak ?- pytam kobiety stojącej na przeciwko mnie.
- Tak, tak.- mówi i kontynuuje patrzenie na mnie czy robię wszystko dobrze.
Jest taka malutka. Taka krucha. Gdybym mogła przytuliła bym ją tak bardzo mocno.
Spojrzałam na wielką szybę przede mną i szeroko się uśmiechnęłam. Wszyscy moi bliscy tam byli i uważnie przyglądali się temu co się tutaj dzieje za razem szeroko się uśmiechają do siebie oraz do Nas. Mama jak to mama wzruszyła się i wycierała oczy białą chusteczką.
***
*** Niall***
Siedzę właśnie przy łóżku Sandry, która zasnęła nie całe piętnaście minut temu. Wszyscy zebrali się do domu prócz mamy Sandry, Louisa, Harry'ego i Alice.
Jesteśmy już w tym szpitalu od doby. Po prosiłem Liama, żeby nakarmił i wyprowadził psy.
Do sali weszła mama Sandry. Położyła na moim ramieniu swoją wypielęgnowaną dłoń.
- Powinieneś pójść do domu odświeżyć się, a przede wszystkim coś zjeść i odpocząć.
- Nie mogę... Muszę być przy nich.- mówię i spuszczam głowę w dół.
- Niall... Kochany one wiedzą, że przy nich jesteś. Przecież nie jesteś maszyną... Musisz spać, jeść.
- Nie mogę ich tu zostawić. Potrzebują mnie.
- Daj przemówić sobie do rozsądku. Będę przy niej. Spokojnie nic jej się nie stanie. Przecież jeszcze tu wrócisz. A teraz wstań i jedź do domu. Wszystko będzie dobrze.- mówi. Jeszcze chwilę siedzę na krześle przy łóżku Sandry.
Po chwili wstaję i nachylam się nad śpiącym ciałem mojej narzeczonej.
- Skarbie, niedługo wrócę. Śpij. Kocham Cię.- szepcze i całuję jej czoło. Głaszczę ją po ramieniu po czym staję na równe nogi i zwracam się ku mojej przyszłej teściowej.
- Dziękuję.- mówię i przytulam się do niej. Kobieta początkowo jest zaskoczona i zdezorientowana moim gestem, ale po nie długim czasie odwzajemnia czyn.- Do widzenia.
- Cześć, trzymaj się.
Uśmiecham się delikatnie do niej i wychodzę z sali. Gdy po cichu zamknąłem drzwi od pomieszczenia ujrzałem osobę, której najmniej tu się spodziewałem. Lou właśnie się z nim sprzeczał.
________________________________________________________________________
Aaaa ! I jest rozdział ! Rozdział dedykuję dziewczynie, która na moim asku zadaje tylko pytań na temat bloga.
KOCHAM WAS !
Komentujcie <3
~Sandra~
Wspaniały! <3 Zgaduję, że to Logan tam przyszedł ;/ Czekam na next xx
OdpowiedzUsuńExtra *__* Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńBoski i oby wszystko szło w dobrym kierunku
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykacje :D Boski ten rozdział *.* Oby Emily szybko powróciła do zdrowia i żyła jak każde dziecko. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM !!
OdpowiedzUsuńŚwietny! Oby Emily szybko powróciła do zdrowia. Jestem ciekawa, co będzie dalej. Ja myślę, że Lou sprzeczał się z Loganem. Mam nadzieję, że nie będzie żadnej bójki :D Czekam na nn! Myślę, że będziesz miała wenę i pojawi się szybciutko ^.^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - craazygirll.blogspot.com
Oraz na bloga którego prowadzę z przyjaciółką - evelinkaanddusia.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział!Mam nadzieję że z Em będzie wszystko dobrze!Myślę że Logan przyszedł do szpitala a Sandra i Niall będą mieli poważną kłótnię :/
OdpowiedzUsuńSuper ! Mam wielką nadzieję, że z Emily będzie wszystko w porządku. I również myślę, że Niall spotka tam Logana. Oby nie było żadnej bójki, ani bardzo poważnej kłótni. Życzę Ci weny i nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam - @zosia_official :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej! <3 świetny jest :) dodawaj czesciej :)
OdpowiedzUsuńCudeńko! Zgadzam się z komentarzem wyzej, pisz czesciej ;) Poprosze nexta!
OdpowiedzUsuńsuuuuuuuuper, zgaduje, ze to Logan przyszedl, nie zgadzam sie aby sie spotkal z Sandra, ma stamtad wyjsc i nigdy wiecej sie nie pojawic w jej zyciu, czekam na nexta,
OdpowiedzUsuńznalazlam kilka bledow, np. Wiec jesli moglaby by Pani - powinno byc moglaby i kilka podobnych, nie zebym sie czepiala, ale ladniej to wyglada i przyjemniej sie czyta, kiedy cd, zycze weny
Next!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ^^ Pisz szybciutko! Dziewczyna z aska :D
UsuńWoow! Nie moge się doczekac nastepnego!!
OdpowiedzUsuńJejciiuuu ^.^ cudowny i jeszcze końcówka taka urocza :)
OdpowiedzUsuńNa pewno to był Logan.
cudo!
OdpowiedzUsuńOmg. Świetny!
Czy to był Logan? -,-' czy on nie może się odczepić?
Ugh. Lecę do n.