piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 58

*Już w domu*
Wciąż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Może w końcu się ułoży ? Tak, na pewno. Teraz będzie tylko lepiej...
Kiedy weszliśmy do domu, od razu poczułam znajome ciepło.
Psiaki zaczęły szczekać, skakać oraz obwąchiwać co znajduje się w foteliku.
- Tsii... Cicho...- uciszam zwierzęta, ponieważ mała zasnęła i wprowadzają za dużo hałasu. Będzie trzeba jakoś zapobiegać tym uporczywych dźwięków.
Hera polizała małą po buzi, ale Niall ją po chwili odgonił, jednak mała się obudziła i zaczęła płakać.
Położyłam fotelik samochodowy na podłodze, odpięłam małą z pasów zabezpieczających i wyciągnęłam ją z siedzenia.
- Wezmę ją do jej pokoiku, przyjdź za chwilkę.- mówię z lekkim uśmiechem na twarzy i ruszam do pomieszczenia gdzie ma spać Emily i gdzie znajdują się jej rzeczy.
W czasie tej krótkiej drogi uspokajam małą, nucąc jej jakieś piosenki.
*Niall*
Gdy posprzątałem w korytarzu porozrzucane buty, które znajdowały się na wierzchu, i które porozrzucały psiaki oraz ściągnąłem skórzaną kurtkę ze swoich ramion i odwiesiłem na przeznaczony na nią haczyk, ruszyłem do kuchni w celu nakarmienia zwierząt.
Nasypałem im suchej karmy do ich misek i nalałem wody i ruszyłem do pokoju małej Emily.
Po cichu wszedłem po schodach i skierowałem się do pomieszczenia.
Stanąłem przy uchylonych drzwiach do pokoju i zastałem tam Sandrę, karmiącą Emily, bujającą się na fotelu bujanym, a do tego śpiewała jej kołysankę.
Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałem jak Sandra śpiewa, a teraz tak słucham i nie mogę wyjść z podziwu.
Ma anielski głos.
Oparłem się o framugę drzwi, skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i przyglądałem się moim księżniczkom.
Stałem tam chyba z ponad piętnaście minut i wsłuchiwałem oraz przyglądałem się im.
Sandra w ciąż nie zorientowała się, że stoję we framudze i się na nią patrzę.
Położyła małą do łóżeczka i odwróciła się w moją stronę.
Jej mimika twarzy jest bezcenna. Wytrzeszczone oczy, usta otworzone w kształcie litery "O" po prostu per-fect (ojej, musiałam haha)
- Ile tu już tak stoisz ?- pyta, wracając do normalnego wyrazu twarzy.
- Hmm. Z dobre dwadzieścia minut. Pięknie śpiewasz skarbie.- mówię. Podchodzę do niej, kładę jedną dłoń na jej biodrze, a drugą na policzku i delikatnie pocieram patrząc prosto w jej niebieskie jak niebo oczy.- Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Dla mnie ? Niespodziankę ? Za co ?
- Tak, dla Ciebie, Tak niespodziankę, a z to, że po prosu jesteś.- gdy skończyłem wypowiadać zdanie, po domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kto to ? Zapraszałeś kogoś ?- Sandra pyta i odchodzi, kierując się na parter domu, za pewne otworzyć drzwi. Od razu poleciałem za moją narzeczoną  na dół.
- To właśnie ta niespodzianka.- mówię, gdy dziewczyna otwiera drzwi, a Nasza rodzina wchodzi do domu gęsiego, kolejno przytulając Sandrę na przywitanie, a później i mnie.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia widzę zszokowaną minę Sandry. Kocham ten widok.
Miedzy innymi przyszli: Mój brat- Greg, jego żona- Denise, moja mama, mój tata, mama Sandry, jej tata, jej brat, jego dziewczyna, drugi brat Sandry, a no i zapomniał bym o Theo- moim bratanku.
Wow, aż dziesięć osób ? Razem Nami trzynaście, nawet nie zorientowałem się.
Z zamyślenia wyrwała mnie moja narzeczona, która pociągnęła mnie do kuchni.
- Halo, Niall, pobudka.- pstryka palcami i macha mi przed twarzą by mnie jakoś ocucić.
- Hym... Co ? Dlaczego nie jesteśmy tam z Nimi ? To nie grzeczne.- mówię chcąc wrócić do salonu, gdzie znajdują się Nasi goście. Chciałem pociągnąć za sobą Sandrę, al ta stała na tym samym miejscu co wcześniej jak słup.
- Przeprosiłam ich na chwilę. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że kogoś zaprosiłeś ?- pyta z wyrzutem.
- Nie cieszysz się, że rodzina przyszła odwiedzić Nas ?- pytam nieco zdziwiony, ponieważ Sandra uwielbiała przyjmować gości. Była bardzo gościnna. Zawsze, czyżby to się zmieniło ?
- Co Ty głupi jesteś ?- tyrpie mnie w ramię, na co udaję, że to mnie bolało i masuję się w wycelowanym miejscu przez dziewczynę.- Pewnie, że się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo.- co ? Teraz to ja jestem zupełnie głupi.
- No to o co się czepiasz ?
- O to, że jakbyś mi powiedział przygotowałabym się bardziej.- aha ! Już jest powód wyrzutów z jej strony.- Wiesz... Ubrałabym się ładniej, posprzątała bym, przygotowałabym coś do jedzenia, bo co ja mam im wszystkim dać jeść ? Nic nie mam przygotowane i to tak głupio, bardzo głupio.- łapie się za głowę z bezradności, na co chichoczę i łapię jej nadgarstki nadal się ciesząc.- No i z czego ty się śmiejesz ? Wstyd i klęska na całej linii... Co Twoja rodzina sobie o mnie pomyśli ?- panikowała, a ja zacząłem co raz bardziej się śmiać.
- Kochanie... Wszystko jest pod kontrolą. Ciasto kupiłem, herbata lub kawa są, a jak mała się obudzi to idziemy do restauracji na kolację. Spokojnie, chyba nie jestem taki głupi. W domu jest czysto, nie byłaś w salonie, ale powiem Ci, że dołożyłem jeden stolik, byśmy się pomieścili, a Ty zawsze wyglądasz pięknie.- mówię i cmokam ją w jej soczyste, malinowe usta.- kocham ten smak, na prawdę świetnie smakuję.- mamroczę pod nosem. Sandra z początku zrobiła naburmuszoną minę, a potem zaczęła chichotać.
- Głupek.
- Ale kochasz tego głupka, prawda ?- pytam żartobliwie.
- Nie.- mówi całkiem poważnie, a ja również poważnieję.- Ja Cię bardzo mocno kocham, a nie tylko kocham.- uśmiecha się szeroko, co robię kolejno po niej.- Ale to nie zmienia faktu, że mogłeś mi powiedzieć.- kładzie swoją malutką dłoń na moim karku i ciągnie delikatnie z końcówki moich włosów patrząc prosto w moje oczy, a ja w jej.
- To niespodzianka... Taka jak ta...- wyciągnąłem z tylnej kieszeni pudełeczko z pierścionkiem. Wiem, że to może być już nudne, ponieważ dawałem jej mnóstwo pierścionków, ale po prostu wiem, że Sandra je uwielbia, a tego nigdy za mało, prawda ? Odsunąłem się od dziewczyny i chwyciłem jej dłoń nie odrywając wzroku od jej pięknych oczu.
- N-Niall nie potrzebnie...- uciszyłem ją.
- Tsii... Ten pierścionek będzie przypominał Ci o mnie, kiedy mnie przy Tobie nie będzie... Nawet, gdy wyjdę z psami na dwór lub gdzie kol wiek, to chcę, aby przypominał Ci o mnie.
By przypominał Ci o tym, jaka jesteś piękna i nic, ani nikt, Ci nie dorównuję. Jesteś piękna, a ten szafir, który masz na pierścionku będzie Ci o tym przypominał. Kocham Cię, kwiatuszku...- mówię czule i zakładam pierścionek z szafirem, który jest prawie tak pięknego koloru jak oczy Sandry, na jej palca.
- J-ja nie wiem co mam powiedzieć... Dziękuję... Ja też Cię kocham, Niall. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, wiedz o tym...- w jej oczach widać łzy.
- Wiem, kochanie, wiem. Ty jesteś całym moim światem. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, wiesz ?
- Wiem. Pocałuj mnie, proszę.- dziewczyna nie musiała długo czekać, ponieważ wykonałem jej prośbę.
Pocałowałem ją bardzo czule.
Cyk.
Błysk.
Śmiech.
Ugh... Greg, poważnie w tym momencie ?
- Już wiem po co się zwinęliście. Mama będzie miała kolejną fotkę na ścianę w przedpokoju.
- Weź wyjdź.- mówię i uśmiecham się szeroko, co Sandra powtarza.
- Dobra, dobra, było miło, fajnie, romantycznie i bla bla bla, ale ja i reszta zjedli byśmy ciasto.- odzywa się mój brat.
- Tak, jasne. Chwila, już podajemy.- dziewczyna równie farbowana jak ja, się odzywa.
Do kuchni wchodzi moja mama.
- Och, Niall, skarbie, to Ty z Gregiem podasz ciasto, a my, czyli ja, reszta gości i Sandra porozmawiamy, posiedzimy i poczekamy sobie w salonie. Chodź kochanieńka, zostawmy braci razem niech się męczą.- mówi moja rodzicielka.
- Ale..- mówię, ale nie jest dane mi dokończyć ponieważ matka mi przerywa, oh, Boże...
- Nie ma żadnego ale... Tylko spokojnie mi tu.- mówi i ciągnie za rękę Sandrę w stronę salonu.
- To jesteśmy w dupie.- odzywa się mój brat.
- Tak, masz rację... Jak coś schrzanimy to Twoja wina.- krzyczę do mojej rodzicielki.
Wyciągamy dużo ciasta z lodówki, kroimy i układamy na tacy, by każdy mógł się poczęstować.
- Ej ! Niall, popatrz !- woła Greg. Obracam się w jego stronę, a ciasto czekoladowe ląduję na mojej twarzy.
Jego śmiech słychać chyba w cały domu... mój zresztą też.
Odkładam nóż, którym przed chwilą kroiłem ciasto truskawkowe, na blat kuchenny, wytarłem dłonie w ściereczkę, popatrzyłem na mojego brata, wziąłem w ręce kawałek ciasta i rozsmarowałem mu na jego twarzy.
*Sandra*
Gdy mama Niall'a wyciągnęła mnie do salonu, czułam się bardzo dziwnie.
Wszyscy patrzyli na mnie, jak nie wiem co. Po chwili zaczęły lecieć pytania, jak mi się układa z Niall'em, jak tam dziecko, jak się czuję, co u mnie słychać. Nigdy nie czułam się tak dziwnie jak teraz.
Na szczęście nie musiałam odpowiadać, ponieważ przerwały Nam głośne śmiechy dochodzące z kuchni.
- Pójdę sprawdzić co się tam dzieję, przepraszam.- mówię i wychodzę z salonu pełnego ludzi, wypuszczam powietrze z płuc z ulgą. Gdy wchodzę do kuchni, zapiera mi dech w piersiach.
Niall i Greg są cali w różnorakich cistach, a o podłodze kafelkach i blacie to już nie wspomnę... Wszystko upaćkane w ciastach.
- O mój Boże ! Co tu się stało ?!- mówię, a bracia, którzy widocznie się mnie przestraszyli spojrzeli na mnie.
Pech chciał, że Niall poślizgnął się cieście czekoladowym, łapiąc przy tym koszulę Greg'a i tacę z poukładanymi już kawałkami świeżych wypieków. Wylądowali na ziemi, obydwoje, a na nich taca z wypiekami. Do tego brakowało tego, że brat Horan'a przewrócił tacę z talerzykami, które już były przygotowane do podania, wywołując tym ogromny hałas.- Co Wyście tu do cholery zrobili ?!
- Eeeemmm.- odzywa się Horan.
- Yyy, bo my... ten tego...- odzywa się drugi Horan.
- Jeśli myślicie, że sprzątanie ujdzie wam na sucho, to się grubo mylicie. Będziemy musieli chyba od razu iść na tą kolację... Ughh ! Niall, Ty niezdaro !- Podchodzę do niego i pomagam mu wstać. Ten robi to samo ze swoim bratem.
- Matko Boska ! Co tu się stało !- do kuchni wchodzi moja mama.
- To oni.- mówię i wskazuję na nich.

***
Siedzę właśnie w pokoju i poprawiam detale w moim stroju. Na prawdę podoba mi się to zestawienie.
Ta sukienka leżała chyba rok w mojej szafie zupełnie nie ruszana.
Dostałam ją chyba na gwiazdkę od mamy.
Jeszcze tylko makijaż i będę gotowa. Bardzo się cieszę, że Niall zorganizował dla mnie taką niespodziankę. Uwielbiam rodzinne kolacje.
Jest w tedy bardzo miła atmosfera. Najbardziej kocham w nich właśnie tą atmosferę.
To jest po prostu piękne, że mamy takie możliwości, że możemy spotkać się wszyscy w pełnym gronie.
A pierścionek od Niall'a, jest taki piękny.
 Nie ściągnę go nigdy, bo będę bała się, że go zgubie, a wtedy było by bardzo źle.
A wracając do rzeczywistości... Gdy jestem już w pełni gotowa, schodzę na dół, do mojej i mojego narzeczonego rodziny, które, myślę, że będą kiedyś jedną wielką, szczęśliwą rodzinką.
Zeszłam powoli po schodach by nie zabić się  na tych szpilkach. Jak byłam jeszcze u góry słyszałam duży szum rozmawiających ze sobą osób, a gdy zeszłam, nagle wszyscy ucichli i patrzeli na mnie tak... Tak jakoś dziwnie. Rozglądam się po przedpokoju, i widzę, że Niall trzyma mój płaszcz, moja mama małego Theo, a mama blondyna malutką Emily, miała chyba ją położyć do wózka, ale widocznie coś ją zatrzymało.
- Źle wyglądam ? Może mam coś na twarzy ?- pytam
- Nie, nie. Wyglądasz wow... Wyglądasz przepięknie.- mówi Niall, a ja się rumienię. Dziwna sytuacja... Bardzo dziwna.
Chwila... Przypomniała mi się pierwsze spotkanie z Niall'em. Haha, bardzo podobna sytuacja.
Blondyn podchodzi do mnie i cmoka w usta, po czym zakłada płaszcz na moje ramiona.
- No, no, no ! Niall, wyrazy uznania, masz piękną narzeczoną, chodź, nie tak piękną jak moja Denise. Bez urazy oczywiście.- Greg szeroko się uśmiecha,  i łapie w talii swoją żonę. Uśmiecham się równie szeroko.
- Cóż, skoro wszyscy jesteśmy gotowi, to może już pójdziemy ? - pytam nieco skrępowana.
- Tak, powinniśmy.- odzywa się mama Niall'a. Kobieta chcę wkładać Emily do wózka, jednak ją powstrzymuję.
- Proszę Pani, proszę jej nie wkładać do wózka, przecież będziemy jechać autem, a wózek trzema złożyć.- mówię i uśmiecham się nerwowo.
- Ah ! No tak ! O czym ja myślę... Skarbie, mówi mi Maura.- o jacie ! Dziwnie mi będzie tak mówić po imieniu.
- Dobrze Proszę Pa...
- A, a, a...- mówi, a ja się poprawiam.
- Mauro.- uśmiecham się kolejny raz nerwowo.

***

Siedzimy właśnie w restauracji. Jest przyjemnie, nawet bardzo. Rozmawiamy o różnych tematach.
Teraz właśnie trwam w dyskusji z Maurą o tym kiedy wrócę do tańca i jak to dalej będzie.
- Oj, naprawdę nie wiem jak to teraz będzie. Wrócę do grupy gdzieś tak za rok, może półtora. Na prawdę nie wiem. Teraz nie mogę nic ćwiczyć, ani wykonywać cięższego ruchu bo mogę wiesz... popękać.
Jestem po cesarskim cięciu, to chyba wiesz, a boli to niemiłosiernie. Może i wygląda, że czuję się dobrze, ale nigdy nie pokazywałam, że jak coś fizycznie mnie boli.
Chyba Pani wie jak to jest, bo Niall mi kiedyś opowiadał o tym, że urodził się cesarskim cięciem.- mówię, a wyraz twarzy czarnulki z zadowolonego na zmieszany. Cholera ! Całkiem zapomniałam... Przecież mama mojego narzeczonego, straciła jedno dziecko. Niall miał brata  bliźniaka, lecz z ciąży przeżył tylko on... Jak zwykle coś palnę i potem będzie niezręcznie.- Och. Bardzo Cię przepraszam. Nie powinnam była o tym wspominać.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać. Jest w porządku. Tak widocznie musiało być. On jest teraz tam u góry.- wskazuje pacem na sufit restauracji, ale wiem, że chodzi jej o niebo.- Wśród aniołków i czuwa nad Waszą córeczką i synkiem Grega oraz Denise.- uśmiecha się przyjaźnie i kładzie swoją wypielęgnowaną dłoń na mojej i pociera delikatnie.
- Przepraszam, muszę do łazienki.- oznajmia Niall puszczając moją dłoń, którą trzymał przed chwilą w swojej pod stołem. Chichoczę pod nosem. Jak zwykle wypali z sikaniem... Zanim opuszcza na chwilę stół, całuje mnie w policzek, wyznając mi po raz kolejny dzisiejszego dnia miłość po czym odchodzi.
- Jacy Wy jesteście słodcy !- piszczy moja mama.
- I uroczy !- dopinguję Maura.
- I tacy bleee !- odzywa się Matt na co wszyscy przy stole się śmieją. Łącznie ze mną.
- Dobrali się świetnie, nie sądzicie ?- wtóruję mój ojciec.
- Tak, z pewnością.- Lucas uśmiecha się szeroko.
Rumienię się i biorę kolejnego kęsa z mojego talerza. Zamówiłam pierś z kaczki, w sosie malinowym. To jest przepyszne.
- A skoro świetnie się dopasowaliście i jesteście zaręczeni to kiedy ślub ?- tato Niall'a wypala z pytaniem, którego kompletnie się nie spodziewałam. Widelec wypada mi z ręki, prosto na talerz wywołując tym spory hałas. Wytarłam usta serwetką i z trudnością przełknęłam resztki potrawy w moich ustach.
Spojrzałam na wszystkich przy stole. Wszyscy wpatrywali się we mnie.
- Eeem... My... My jeszcze nie ustaliliśmy terminu... W prawdzie mówiąc nawet nie poruszaliśmy tego tematu.
- Jak to ?
- Po prostu. Tak wyszło.- widziałam jak kolejne pytanie cisnęło się na usta Maury, ale przerwał jej Niall, który wrócił do stołu.
- Co tak wyszło ? O czym rozmawiacie ?- łapie mnie za rękę pod stołem.
- O tym kiedy weźmiecie ślub.- odzywa się Matt, a ja karcę go wzrokiem.
- Jak to... kiedy ślub ?
- Normalnie kochanie. Jesteście ze sobą już prawie dwa lata, od roku jesteście zaręczeni, macie dziecko, to moglibyście się już pobrać.- moja mama mówi.- Wiem, że jesteście młodzi, ale chyba lepiej tak na młodość niż jak będziecie pomarszczeni, prawda ? Na przykład, ja i Twój tata Sandro pobraliśmy się w wieku dwudziestu lat, i żyjemy do tej pory z trójką dzieci, a czwartym w drodze.- zakrztusiłam się wodą. Mama zasłoniła usta dłonią.- Ups... I po niespodziance.- mama mówi i chichoczę, a ojciec klepie się w czoło z otwartej dłoni.
- Jak to z czwartym w drodze ? Jesteś w ciąży ? Jak ? Od kiedy ? Który to tydzień ?- mama chichocze, na stos pytań, których jej zadałam.
- Tak, jestem w ciąży, jak to chyba wiesz... Przecież masz dziecko- śmieje się, a ja się rumienię. Oh, poważnie ?- Piąty tydzień złotko.
- Oh. Pięć tygodni przede mną to ukrywałaś ?
- Te, te, nie zapominaj, że ty ukrywałaś swoją ciążę dłużej przed Nami.
- Oj no, to było dawno.- spojrzałam na Niall'a, który miał dziwny wyraz twarzy. Na pewno przypomniał sobie co w tedy się działo. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, by niemo uświadomić mu że wszystko jest w porządku. Patrzę na niego i lekko się uśmiecham. Chłopak to odwzajemnia.
- Więc gratuluję, mamo.- mówię radośnie.
- Ja też gratuluję.- Niall powtarza po mnie jak i połowa uczestników w kolacji.
- Po prostu masz gratulacje od wszystkich !- mówi Lucas.
- A wracając do poprzedniego tematu, fajnie by było, gdybyście pobrali się w tym roku, ale to Wasza decyzja. A Niall, gdzie chcesz zabrać Naszą córkę na noc po ślubną ?- kolejne pytanie.
- Myślę, że to będzie niespodzianka.- Horan uśmiecha się szeroko. Ojciec chce coś powiedzieć, ale mu przerywam.
 - Tato, moglibyście skończyć już z tymi pytaniami ? Słyszałam, że Matt ma dziewczynę. Ta z sąsiedztwa... Jak ona miała... Chyba Violet. Tak, mam rację Matty ?- pytam zgryźliwie.
- To nie fair !- wstydzi się chłopiec na co wszyscy się śmieją.
- Co się dziwisz ? Stary chłop to już jest. Niech się uczy ! A wiesz jak się zabezpieczać ?- wybucham śmiechem na słowa mojego brata, tego starszego.
 - Luc ! Przestań gadać głupoty, on ma dopiero dziesięć lat.
Odłączyłam się zupełnie od rozmowy, gdy usłyszałam płacz Emily.

***

- Świetnie się dziś bawiłam, dziękuję, za takie niespodzianki. Jesteś kochany.- mówię ściągając szpilki z moich obolałych stóp, po czym wyciągam Emily z wózka.
- Dla Ciebie wszystko. Daj pójdę ją położyć.
- Jasne, za to ja zrobię coś ciepłego do picia. Czekolada może być ?- pytam podając mu małą do rąk.
- Gorąca czekolada z piankami, tak. To jest coś, czego teraz potrzebuję. Cholernie zimno tam.
- Tak, zmarzłam tam. Brrr...- przeszły mnie ciarki z zimna.- Niby jesień idzie, a chłodniej jest niż w zimie. Dobra, idź ją przebrać i położyć, ja zrobię czekoladę.- odwieszam płaszcz na haczyku i ruszyłam do czystej już kuchni. Na szczęście Greg i Niall szybko uwinęli się ze sprzątaniem.
Zagwizdałam i zawołałam psiaki do kuchni, by je nakarmić. Do dwóch misek dałam po puszce mokrej karmy dla psów, a kolejne dwie wodą z kranu.
Następnie zaczęłam przygotowywać gorącą czekoladę z piankami. Nasypałam czekolady w proszku do kubków z reniferami, podgrzałam mleko, zalałam czekoladę w proszku znajdującą się w kubkach, dodaję do tego po jednej dużej piance do kubków. Układam je na tacce dodaję do tego ciastka oraz parę lasek cynamonu i gotowe. Idę do pokoju małej po Niall'a. Podchodzę cicho do uchylonych drzwi i opieram się o ich framugę przyglądając się farbowanemu.
- Teraz grzecznie będziesz spać, a ja z Twoją piękną mamusią porozmawiam o bardzo ważnych rzeczach. Dobranoc kwiatuszku.- szepcze i czule całuje ją w czoło.
- Uważaj na ciemieniuchę.- mówię a chłopak obraca się w moją stronę.- Czekolada jest już gotowa, chodź, przecież śpi twardo.
Kładzie małą do łóżeczka, łapie mnie za rękę i kierujemy się na dół, do salonu.
W salonie siadamy na kanapie. Niall rozszerza nogi, a ja siadam pomiędzy nie, przykrywam Nas kocem i podaję mu kubek z czekoladą po czym biorę swój.
- Cóż... To o czym chciałeś ze mną porozmawiać ?- pytam biorąc łyk gorącego napoju.
- O ślubie...- kolejny raz dzisiejszego dnia się zakrztusiłam.- Wiesz... jak to Twoja mama powiedziała jesteśmy zaręczeni od roku, a jesteśmy razem od dwóch lat, mamy dziecko, bardzo dużo przeszliśmy i nadal jesteśmy razem.
- Niall... Bardzo chciałabym wziąć z Tobą ślub, ale... Ale nie wiem... Tak, ja też chcę wziąć z Tobą ślub.
- Na prawdę ?- pyta z niedowierzaniem uśmiechając się szeroko
- Tak. Chcę być z Tobą... Na zawsze.
- Ja z Tobą też. Kiedy byś chciała wziąć ślub ?
- Jak dojdę do siebie. Jak wrócę do dawnej figury oraz formy. Jak na razie wszystko mnie boli po tej cesarce.
- Rozumiem. Sierpień ?
- Tak, sierpień.
- Kocham Cię.
- Kocham Cię.

*Następnego Dnia*

Jem śniadanie i zaraz wychodzę z małą do centrum handlowego. Umówiłam się z Alice i Olivią na sklepy i do fryzjera. Chciałabym znów wrócić do blondu. Te też mi się podobają, ale znudziły mi się, po prostu.
- Kochanie, to o czwartej po południu pod Starbucks'em ?- pyta mnie Niall, który zaraz wychodzi do Louisa pograć, pogadać i takie tam. Podobno będzie tam reszta chłopców. Wstałam od blatu i odłożyłam talerz po płatkach owsianych do zmywarki. Poszłam na górę się przebrać i po nie całych piętnastu minutach byłam w drodze do centrum handlowego wraz z Emily.

***

Właśnie wychodzimy od fryzjera. Zmieniłam włosy na blond i poprosiłam o zaplątanie warkoczyka z grzywki bo mi się już nie chciało. Czuję się jak dawna ja. Niebieskooka blondynka z warkoczykiem na głowie.
Jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia.
Zrobiłam nową fryzurę, upolowałam świetną, krwistoczerwoną sukienkę do połowy ud, oraz świetny zestaw ubranek dla Emily. Właśnie teraz zmierzamy do Starbucksa. Chcemy tam posiedzieć z trzydzieści minut, do póki Niall po Nas nie przyjedzie.
W kawiarni zamawiam sobie herbatę malinową i kawałek ciasta czekoladowego, a dziewczyny coś tam jeszcze.
Kładę dłonie na stoliku i przyglądam się nowemu pierścionkowi, który wczoraj dostałam od Niall'a.
Na prawdę, ten facet ma gust.
- Wow ! Sandra ! Gdzieś Ty kupiła tak piękny pierścionek ?- zauważyła Olivia.
- Nie ja go kupiłam... Niall mi go kupił. Wczoraj go dostałam. Prawda, że jest piękny ?
-Piękny to jest mało powiedziane, jest przepiękny ! A z jakiej to okazji ?- pyta Alice. Wzruszyłam ramionami.
- To była jedna z jego dwóch niespodzianek...
- Zaraz, zaraz, a jaka była ta druga niespodzianka ?
- Zaprosił moją i swoją rodzinę na kolację i tak spędziliśmy wieczór, a wieczorem ustaliliśmy mniej więcej kiedy jest ślub.- kończę kawałek ciasta, którego zamówiłam i popijam herbatą. Wciąż nie mogę uwierzyć, że biorę ślub.
- Zaraz, cholera, co ? Nie widziałyśmy się tylko jeden dzień, a Ty ustaliłaś datę ślubu ? Wow, dziewczyno Ty masz popęd.- śmieje się Olivia, a my idziemy w jej ślady.
- To na kiedy termin ?
- W sierpniu. Zawsze marzyłam o ślubie w lato.
- Tak, to piękny pomysł, że w sierpniu ! Już nie mogę się doczekać, aż wybierzemy suknię ślubną, salę, a o wieczorze panieńskim to ja już nie wspomnę, będzie się działo. Po prostu czad !- cieszy się Alice, a ja i Olivia razem z nią.
- Oho... - wyraz twarzy Olivii z zadowolonego zmienia się w grymaśny.
- Co oho ?- pytam, na co ta tylko wskazuje skinięciem głowy za mnie. Odwracam się i widzę, te dziunie ze szkoły. Oh ! Jak ja ich nie znoszę !
- No, proszę, kogo my tu mamy ? Naciągaczki biednych chłopców z One Direction !- odzywa się piskliwy głos Evy.
- Że co proszę ?!- oburzyła się Alice.
- Słyszałaś... Naciągacie tych biednych chłopaków tylko na kasę... A Ty ? Pff ! Ty to jesteś najlepsza ! Przytrzymałaś biednego Horan'ka za pomocą dziecka... - odzywa się ta druga- Helen.
- Słucham ? Ty chyba do reszty zgłupiałaś...- mówię.
- Ja ?! Nie mnie facet zdradził, tylko Ciebie, a Ty zrobiłaś sobie dziecko i myślisz, że przy Tobie zostanie ? Prędzej czy później Cię zostawi. Zresztą... Już nie długo, bo widać, że to nie jest jego dziecko... Jest tak szpetne jak Ty... Dziecko Niall'a Horan'a będzie piękne, a nie taki potwór jak to..- patrzy z obrzydzeniem do wózka, gdzie znajduję się Emily. Co to, to nie ! Nikt nie będzie obrażał mojej córki. Wstaję od stolika, odwracam wózek i niemo proszę Alice i Olivię by go popilnowały.
Podeszłam do Helen i wymierzyłam jej siarczysty policzek i syknęłam.
- Nie waż się tak więcej mówić o moim dziecku, bo to źle się dla Ciebie skończy, tępa ździro. To co mówisz to stos bzdur. Spieprzaj stąd zanim bardziej się zezłoszczę.
- Że ja się dziwię Niall'owi, że on się Ciebie nie brzydzi... Przecież ten obleśny facet Cię dupczył. Fuuj !- Eva się odzywa, a ja czuję rosnącą gulę w gardle... Skąd ona to wie do cholery ?! łzy cisną mi się do oczu, ale nie pozwalam i m ujrzeć światła dziennego. Nie ! Muszę być silna ! Nie będę płakała przez nie. Dziewczyny zszokowane patrzą to na mnie to na Evę.
Podchodzę do niej i mówię.
- Coś Ty powiedziała ?! Jak kurwa śmiesz tak mówić ?!  Bawi Cię nie szczęście innych ?! To wiedz, że Twój ojciec co wieczór chodzi na dziwki, a Twój ojczulek tak samo. I co ?! Kurwa śmieszne ?! Bo mnie wydaję się, że nie...
Eva chce coś powiedzieć, ale Niall wchodzi do kawiarni.
- Skarbie, o co chodzi ? Dlaczego krzyczysz ?
- Nic...
- Sandra, przecież widzę, że coś jest, proszę powiedz mi o co chodzi.- błaga, jednak nie uzyskuje odpowiedzi, ponieważ podchodzę do krzesła i zaczynam się ubierać.- Alice, Olivia, powiecie mi o co tu chodzi ?
- Po prostu, te lampucery mówią kompletne głupstwa na temat Sandry, że Emily jest szpetna, że to nie jest Twoje dziecko, że nie brzydzisz się Sandry po tym... Wiesz, po tym kolesiu...
- Alice, przestań !- przerywam mojej przyjaciółce.
- Nie Sandra, niech wie co one o Tobie, o Niall'u i o Emily wygadują.
- Dam sobie radę.- mówię już trochę spokojniej.
- Wiem, że dasz radę.
Czemu nie chciałam mówić Niall'owi ? Dlatego, że teraz jest wściekły. Jego mięśnie na ramionach, plecach i dłoniach są napięte.
- Że co Wyście kurwa powiedziały ?! Jeszcze raz, a...- przerwałam mu.
- Niall, proszę, chodź...  Nie warto, proszę.- niemal go błagam o to by poszedł. Kładę dłoń, na jego ramieniu, a mięśnie niemal od razu się rozluźniają.
- Spierdalać, już !- krzyczy, a Helen i Eve od razu wychodzą z kawiarni.
Chłopak odwraca się w moją stronę, a ja natychmiast wtulam się w jego szyję.
- Proszę, mów mi o takich rzeczach.
- Dobrze, chodźmy, kupiłam Matt'owi nową zabawkę, chciałabym ją mu teraz zanieść.


__________________________________
PRZEPRASZAM ! CHOLERA NO PRZEPRASZAM ! ALE JEST ! DŁUGI ! DZIEJE SIĘ ! I JEST FAJNIE ! CZY NA DŁUGO ?! ZOBACZYCIE CO STANIE SIĘ  W PRZYSZŁYM ROZDZIALE !
HOHO ! KOCHAM WAS :**
Chcę zaś zastosować pomysł z hasłem w komentarzu : )
Więc dzisiejszym hasłem będzie:
Szafirowe oczy
Papa :*
~Sandra~

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 57

Cała roztrzęsiona wyszłam z sali rozpraw i podeszłam do okna. Pogoda szalała nieźle. Mocny deszcz rozwiewany przez silny wiatr. No pięknie, jeszcze pogoda niech mnie dobiję... A miał to być tak dobry dzień... Nasza malutka córeczka miała zobaczyć swój dom, gdzie myślę, że spędzi dobre kilkanaście lat.
Po chwili wpatrywania się w okno usłyszałam trzask zamykanych się drzwi. Odwróciłam się i spostrzegłam Horana idącego w moją stronę. Starłam resztę łez spływających po moich mokrych już od nich łez i ja również zaczęłam iść w jego stronę.
- Sandra.- woła mnie, widocznie zrozpaczony moim stanem.-Ależ nie ma o co, po prostu mój gwałciciel oskarża mnie o kłamstwo, to nic takiego.- mówię w myślach.
- Niall.- mówię, a po chwili padam w jego duże, silne ramiona. Owija swoje ręce wokół mojej talii  i mocno przyciska do siebie. Łapię w swoje malutkie w porównaniu do mojego narzeczonego dłonie jego białą koszulkę i ściskam ją mocno. Zaczęłam łkać w jego klatkę piersiową, a on uspokajał mnie pocieraniem moich pleców oraz jeśli można nazwać to słowem "tsii". Takie pospolite, a jednak tyle pomaga.
- Skarbie... Wszystko będzie dobrze. Ten gnojek wróci tam gdzie powinien już być bardzo dawno, czyli do więzienia. Na bardzo, ale to bardzo długo. Nie zobaczysz go nigdy więcej. A teraz musisz wrócić na salę sądową by dokończyć to co powiedziałaś do tej pory i poczekać na wyrok, a potem pojedziemy po Naszą malusią córeczkę, dobrze ?- mówi, a ja po chwili odsuwam się od chłopaka i patrzę prosto w jego niebieskie oczy. Widzę w nich troskę, a przede wszystkim miłość. Są takie piękne.
Kiwam twierdząco głową, a blondyn delikatnie się do mnie uśmiecha, co po chwili odwzajemniam.
- To głowa do góry, popraw makijaż i chodź z powrotem ujebać tego gnoja.- zachichotałam na dobór jego słów, ale nic się nie odezwałam. Wyciągnęłam z torebki lusterko, korektor oraz chusteczki do demakijażu.
Chusteczki do demakijażu po to by zmyć rozmazany tusz to rzęs, a korektor by zamaskować sińce pod oczami oraz worki pod nimi. Nie spałam pół nocy bo tak cholernie się stresowała tą rozprawą.
Gdy poprawiłam makijaż i schowałam wyciągnięte wcześniej rzeczy do torebki, razem z Niall'em ponownie ruszyliśmy na salę, gdzie odgrywało się piekło. Chłopak otworzył mi drzwi, a ja cicho mu podziękowałam i weszłam na salę rozpraw. Wszystkie oczy odwróciły się ku mnie. Przeszły mnie ciarki jak zobaczyłam, że ten zboczeniec wypala we mnie dziurę swoim, porządnym, ale prze wściekłym spojrzeniem.
Wróciłam na swoje miejsce, czyli tam gdzie siedzi poszkodowany, a parę metrów dalej, na przeciwko mnie siedział znienawidzony przeze mnie mężczyzna. Spojrzałam na niego ze strachem oraz obrzydzeniem w oczach, po czym mój wzrok skierowałam ku sędzinie. Na sali nadal panowała cisza. Wstałam i skierowałam się do sędziny.
- Przepraszam, za moje nagłe wyjście, ale proszę sędziny to nie jest dla mnie łatwe. Niech spróbuję mnie Pani zrozumieć. To na prawdę jest dla mnie ciężkie.
- Dobrze, rozumiem. Oczywiście, te zdjęcia, które Pani mnie tu przekazała zobaczyli tylko ja, rada, oraz Państwa obrońcy.- wskazała na mojego adwokata, oraz adwokata tego potwora.- Są one wzięte pod uwagę i jest to mocny dowód, zwłaszcza gdy znaleźliśmy u Pana Collie nóż, którego mógł użyć do zrobienia Pani tej blizny. Czy chcę Pani coś jeszcze dodać ?- pyta mnie. Czy chcę coś dodać ? Sama nie wiem. Wstaję i zwracam się w jej stronę.
- Jedynie o co proszę by nie wypuszczać na wolność tego... tego złego człowieka oraz o jak najsurowszy wyrok kary jaki tylko można. Dziękuję.- skinęłam głową i usiadłam.
- Proszę wezwać świadka Panią Alice Rain.
- Wysoki napakowany ochroniarz wychodzi na zewnątrz z sali i mówi.
- Świadek Alice Rain proszona na salę rozpraw.- <haha, wiem mam to z telewizji, ale nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie :*> wrócił na salę, a po chwili na nią weszła moja przyjaciółka. Spojrzała na mnie ze współczuciem i podeszła do barierki.
- Proszę się przedstawić i czym się Pani zajmuję ?- pyta sędzina Ali.
- Nazywam się Alice Rain, mam dwadzieścia lat, pracuję jako tancerka grupy X Factor.
- Czy jest Pani spokrewniona lub spowinowacona z oskarżonym bądź z pokrzywdzoną ?- kolejny raz pyta... Kurwa, kiedy to się już skończy.
- Z oskarżonym nie, a nawet jakby to bym się do niego nie przyznała, a z Sandrą znam się od małego, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.
- Przypominam o całkowitym mówieniu prawdy, w innym wypadku ukarzę Panią karą pieniężną bądź karą pozbawienia wolności. Więc co Pani wie o tej sprawie ?
- Wszystko zaczęło się kiedy Sandra wyszła na ten spacer, gdybym wiedziała, że coś takiego się stanie nie wypuściła bym jej z domu. Sandra nie wracała przez tydzień do domu, a gdy już znalazła się w nim, była w okropnym stanie. Całe jej ciało było posiniaczone, na jej białej koszulce na ramiączkach było mnóstwo krwi oraz była cała potargana. Nie miała tego sweterka, w którym wyszła z domu. Była cała zmarznięta, przestraszona. Cała się trzęsła, z zimna i strachu. Nie pozwoliła mi do niej podejść, a zwłaszcza siebie dotknąć. Mi, dziewczynie, którą znała całe życie i ufała mi. Nawet swojemu chłopakowi nie pozwoliła się dotknąć. Po prostu przyszła i siedziała na zimnym korytarzu w domu. Po nie długim czasie próbowała popełnić samobójstwo. Nie potrafiła tego przetrawić. Lekarzy nie dopuszczała do siebie więc obdukcji się nie dało zrobić. Policji także nic nie powiedziała. Gdy podcięła sobie żyły, myślałam, że to koniec, że stracimy ją na zawsze. Jednak mimo iż to zrobiła to jednak się nie poddała, wyszła z tego stanu. Przez następne dwa miesiące uczęszczała do psychologa, aż zapomniała... Lecz nie na długo. Po nie krótkim czasie od wyprowadziła się od Nas.
- Dlaczego się wyprowadziła ? Z jakich powodów ?- bezczelnie wcięła jej się w zdanie.
- Z powodów sercowych. Odwróciła się od każdego, okazało się, że jest w ciąży... I w dzień kiedy się dowiedziała, że spodziewa się dziecka ON zaatakował ponownie. Gdy wróciła ze spaceru z psem on był już w jej domu, czyhał na nią. Nie wiem jakim cudem on ją tam znalazł, a przede wszystkim jakim cudem tam wszedł. Wtedy zaczęli się szamotać... Z tego co wiem  z opowiadań Sandry. Potem Sandrze udało się jakoś dorwać swój telefon i zadzwonić do mnie. Gdy odebrałam usłyszałam paniczy krzyk, jak Sandra mnie wołała, wołała bym jej pomogła. Usłyszałam dźwięk bitego szkła oraz uderzenie, tak jakby w policzek. To on ją w tedy uderzył. Po chwili połączenie zostało przerwane, a ja spanikowana zadzwoniłam po policję. To tyle.
- Są jakieś pytania do świadka ?
- Nie.- odezwał się obrońca Collie
- Nie.- odezwała się teraz moja Pani adwokat.
- Dobrze... Więc to na tyle, proszę o mowy końcowe obrońców obydwu stron, obrońca oskarżonego, słuchamy.
-  Wysoki sądzie! Proces karny ma odpowiedzieć na pytanie jak rzeczywiście przebiegało zdarzenie, kto jest winny i jaką powinien ponieść za to karę? Ale wydaje się, że jeszcze ważniejszą funkcją procesu jest jego wartość edukacyjna dla sprawcy. Jako pełnomocnik oskarżonego pragnę sadowi przedstawić bogatą problematykę faktyczną i prawną niniejszej sprawy, która wymaga systematyzacji. Chcę zająć się aspektem kryminalnym zdarzenia. Chodzi o to aby w miarę możliwości przyczynić się, ułatwić sądowi w sposób maksymalny stosowanie prawa. Stan faktyczny prowadzonej sprawy nie jest skomplikowany.
Rzeczywiście Matthew C. wieczoru dwudziestego-ósmego lipca dwa tysiące trzynastego roku spotkał Pannę Smith na ulicy. Uprawiał z nią seks, ale nie wiadomo czy ona tego chciała czy też nie. Nie możemy bezpodstawnie oskarżyć Matthew'a C. o "zgwałcenie"- adwokat wyrysował w powietrzu, a mnie aż krew zalewała. No to chyba mamy dwóch podobnych do siebie kolesiów.- Panny Smith, ponieważ zeznania ani oskarżonego, ani poszkodowanej nie mogą być całkiem wiarygodne. Nie ma świadków tego zdarzenia, jest bardzo mało dowodów. Znaleziono jedynie nóż z tkanką poszkodowanej, ale może być też takie wyjaśnienie, że to było zrobione przypadkowo podczas ich stosunku seksualnego...- dalej nie słyszałam bo mnie zatkało. No pojebało kolesia ?! Pozwoliłam od tak sobie pociąć piersi ? Chciałam by zrobił mi te pierdolone siniaki ?- Proszę o uwolnienie mojego klienta na wolność, dziękuję.- mówi i siada.
- Dziękuję, o co prosi oskarżony Matthew Collie ?
- O to samo co mój adwokat.
- Dobrze, dziękuję, teraz kolej na obrońce poszkodowanej.
- Mojej klientce Sandrze Smith zarzuca się iż ona kłamię. Prawda jest taka, że żadna przyzwoita kobieta, którą jest Panna Sandra nie pozwoliła by sobie na stosunek seksualny w jakimś obskurnym zaułku. Z ostrożności procesowej zgodnie z art. 7 k.p.k. i swobodną oceną dowodów i jeżeli sąd uznaje, iż moja klientka kłamię, to dlaczego wcześniej nie spotykała się z oskarżonym ? Sąd pozwoli sprawa jest prosta oskarżony popełnił czyn zabroniony, pociął tej o to kobiecie, młodej dziewczynie, piersi. Przez tego człowieka ta dziewczyna będzie miała bliznę do końca życia, oraz uraz psychiczny. Są niezbite dowody iż oskarżony Matthew Collie popełnił się czynu zabronionego, czyli zgwałcenie, pobicie, napad, oraz ponowne pobicie, napad, wtargnięcie do domu mojej klientki bez jej wiedzy i napadnięcie na nią po raz kolejny. Proszę Sądu, to nie jest normalne. Dlatego Proszę Sędzinę o najsurowszy wyrok kary dla oskarżonego, dziękuję.
- O co prosi poszkodowana, Sandra Smith ?- pyta mnie.
- O sprawiedliwość.- wstaję, mówię i ponownie siadam. 
- Dobrze, ogłaszam przerwę na naradę. Za chwilę ogłosimy wyrok.

*
- Proszę wstać,Sąd idzie.- mówi ta sama kobietka, która wcześniej zapowiadała.
Posłusznie wstałam. Mojemu oprawcy widocznie się nie chciało wstać i siedział na swoim miejscu. Jednak jego adwokat szturchnął go w ramię, a po chwili Matthew już stał. Odnoszę wrażenie, że oni się skądś znają... A pieprzyć to.
- Wyrok Sądu Rejonowego w Londynie II Wydział Karny wobec Matthew Collie, o to, że w dniu dwudziestego-ósmego lipca dwa tysiące trzynastego roku zgwałcił Sandrę Smith, z pobiciem, pocięciem nożem oraz ponowną napaścią.
Sąd zdecydował, iż Matthew Collie jest WINNY popełnionemu czynowi i skazuje go n wyrok osiemnastu lat, pozbawienia wolność, bez warunkowego zwolnienia. Dziękuję.- Jest ! Cholera jasna jest ! Wygrałam ! Nie zobaczę jego paskudnej mordy przez osiemnaście lat. Przez osiemnaście lat mogę być spokojna. Jestem taka szczęśliwa. Sprawa zaczęła się fatalnie, a skończyła bardzo dobrze.
- Że co kurwa ?! Osiemnaście lat, za zgwałcenie tej jebanej ździry ?!- unosi się Collie. O cholera. W jego oczach jest wściekłość. Wpadł w furię. Ochrona natychmiastowo zareagowała, gdy ten potwór uderzył pięścią o biurko przy, którym siedział on i jego adwokat. Zakuli go w kajdanki.
- Panie Collie, proszę spokojniej, za karę skazuję Pana na dodatkowe pięć miesięcy więzienia. Proszę się rozejść.- Oho ! Sędzinę widocznie wkurwił ten palant.

*
Byłam już na zewnątrz sali rozpraw i wraz z Niall'em oraz Alice kierowaliśmy się w stronę samochodu mojego narzeczonego.
- Jestem z Ciebie taka dumna, Sandra !- mówi entuzjastycznie Alice.- Jesteś taka silna ! Chciałabym być choć w połowie taka jak Ty.
- Jesteś o wiele lepsza niż ja.- mówię z lekkim uśmiechem na ustach.
- Nie chcę urazić Alice, ale sądzę, że to Ty jesteś najlepsza.- odzywa się Horan na co chichoczę.
- Tak, zdecydowanie.- mówi moja przyjaciółka.- Teraz jedziecie po Emily ?
- Tak, bardzo się cieszę z tego powodu, że wreszcie będziemy mieli ją przy sobie. W ciepłym domku.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem tatą !- odzywa się Niall z wielkim entuzjazmem w głosie.
- Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że to Wy jako pierwsi macie dziecko, a ostatni, zaczęliście uprawiać seks.- śmieje się blondynka. A tak z innej beczki zastanawiam się nad powróceniem do swojego naturalnego koloru włosów. Tęskno mi trochę za blondem.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. Nie liczy się kiedy, liczy się jak.- odzywam się.- Teraz jedziesz na trening ?
- Tak.
- Tęskno mi trochę za tańcem.
- Spokojnie, jeszcze do tego wrócisz.- Niall otwiera drzwi samochodu.
- Niall, podwiózł byś mnie pod halę ? Nie chcę zawracać już głowy Harry'emu głowy. Proszę.- prosi go moja przyjaciółka.
- Jasne, czemu nie.
Wsiadamy do samochodu i jedziemy zawieść Alice.

*
Alice właśnie wychodzi z samochodu mówiąc byśmy się trzymali i jedziemy po malutką Emily.
Jesteśmy na miejscu. Niall bierze fotelik do samochodu, dla niemowlaka, a ja biorę torbę z ciuszkami na przebranie, by wyjść na ten mróz oczywiście.
Weszliśmy do budynku trzymając się za ręce i skierowaliśmy się do sali mojej malutkiej.
- Dzień dobry.- przywitałam się z lekarzem mojej córki.
- A dzień dobry. Mamy dzisiaj szczęśliwy dzień, Państwa córka jest bardzo silna i wychodzi dziś z tego miejsca. Szczerze mówiąc też go nie lubię.- śmieje się lekarz. Proszę Pana ze mną wypełnić dokumenty, a Pani niech ubierze małą..- odchodzi od Emily i kieruję się w stronę wyjścia wraz z blondynem. Niall zanim wyszedł położył obok mnie fotelik dla małej.
Ubrałam malutkiej świeżego pampersa, potem czerwone body, następnie białe rajstopki, na to czerwone śpioszki, a na to kombinezon, a na koniec czapeczkę.
Włożyłam małą do fotelika i zapięłam paskami bezpieczeństwa.
Tak się cieszyłam, że zabieramy ją do domu. 
Emily wymachiwała swoimi rączkami i nóżkami w różne strony.
Tak bardzo ją kocham.
Po chwili zabawiania małej do sali wszedł Niall.
- Dziękujemy Panu bardzo za opiekę Nami dwoma, zobaczymy się wkrótce na badaniach kontrolnych. Do widzenia.- żegnam się z Naszym lekarzem.
- Do widzenia.
- Daj.- Niall zabiera ode mnie fotelik i kierujemy się w stronę samochodu.
Gdy Niall otwiera drzwi pojazdu usadawia fotelik z małą na tylnych siedzeniach i zapina ją. Ja siadam z tyłu, by dopilnować. Jednak ten strach jest mimo tych pasów bezpieczeństwa. Upewniam się czy pasy są dobrze zapięte. Gdy to robię sama zapinam swoje i jedziemy do domu...
WRESZCIE !
________________________________________
PRZEPRASZAM ZA OBSUWĘ !
TAK NIESTETY WYSZŁO, ALE POWYPADAŁY MI RÓŻNE SPRAWI I TEN TEGO...
ALE MYŚLĘ, ŻE ZREKOMPENSOWAŁAM WAM MOJĄ NIEOBECNOŚĆ DŁUGIM ROZDZIAŁEM ! DAWNO JUŻ NIE BYŁO TAKIEGO DŁUGIEGO, NIE ?
WAŻNA SPRAWA !!!!!! 
Proszę, przedstaw w komentarzu fragment z tego opowiadania, obojętnie z jakiego rozdziału, który Ci się najbardziej podoba ! 
Dziękuję
Kocham Was !  :*
Dobranoc !

~Sandra~