czwartek, 9 stycznia 2014

Roozdział 48

"Jeśli czytasz to nie zaszkodzi Ci skomentować zwykłym słowem jak "super". Dla Ciebie to zaledwie dwie minuty, a dla mnie duża motywacja do dalszego tworzenia. Miłego czytania."

~~~~~~~~~~~~~

- Sandra, jak dobrze, że jesteś. musimy porozmawiać, ale bez niego.- mówi Logan.
Z jednej strony chciałam go wysłuchać, a z drugiej chciałam przywalić mu z liścia.
- Ona nie chce z Tobą rozmawiać. Lepiej stąd idź bo nie ręczę za siebie.- mówi Niall przez zaciśnięte zęby.
- Nie wtrącaj się, to jest sprawa pomiędzy mną, a nią.
- Słucham ?! Po co chcesz z nią rozmawiać ? Może, żeby oddała Nasze dziecko ?
- Gówno Ci do tego o czym chcę z nią porozmawiać. Sandra, porozmawiamy ? Proszę.
Popatrzałam na niego po czym na Horana, który zaciska szczękę. Gdy chciałam już się odezwać, Niall mi przerwał. Z każdą minutą jestem co raz bardziej nie spokojna.
- Wypieprzaj stąd, ona nie chce z Tobą rozmawiać. Albo stąd odejdziesz, albo Ci w tym pomogę, ale w tedy nie będzie miło.
- Kurwa dasz jej się odezwać ?! Ciągle jej przerywasz, chcę usłyszeć to od niej, a nie od kolesia, który pieprzy się z innymi na lewo i prawo.
Blondyn automatycznie puścił moją dłoń i wystrzelił jak torpeda w stronę Logana, po czym chwycił go za koszule i zaczął coś syczeć mu prosto w twarz. Zaczęli się kłócić, aż Niall uderzył go w twarz, ale Logan nie pozostał mu dłużny i również go uderzył.
Podbiegłam do nich i próbowałam ich rozdzielić, ale na marne, lecz się nie poddawałam.
- Uspokójcie się do jasnej cholery.- krzyczę, ale Ci nadal okładają się pięściami. Podchodzę do nich w zamiarze ich rozdzielenia, ale ponownie zawiodłam.
- Kurwa, przestańcie.- drę się na cały regulator, ale nic. Niech ktoś przyjdzie tu i mi pomoże. Oni się tu pozabijają.
Jak na zawołanie podjeżdża pod dom auto Liama. Wysiadają z niego Danielle, Harry, Alice i Liam.
Podbiegają tu i próbują ich oddzielić. Nawet oni mieli z tym trudności, a co dopiero ja. Podeszłam do nich i próbowałam przemówić do rozumu chociaż Niall'owi.
- Sandra, odsuń się.- mówi do mnie Liam odciągając Horana. Udało im się.
Stali teraz od siebie z dystansem, ale Niall się wyrywał, równie jak Logan.
- Puść mnie, do chuja, rozpierdolę go.- mówi farbowany.
- Kurwa, Niall uspokój się do kurwy nędzy.- krzyczę najgłośniej jak potrafię.
Nagle zrobiło mi się duszno, poczułam ból pod prawym żebrem. Przykucnęłam i złapałam się za brzuch.
Poczułam jak zbierają się przy mnie i coś mówię, ale ich nie rozumiem. Obraz mi się zamazuje, aż całkiem widzę ciemność i świadomość.

***
~~Niall~~
Przed chwilą karetka zabrała Sandrę do szpitala. Teraz siedzę w aucie Liama. Nie mogłem pojechać swoim ponieważ jestem za bardzo zdenerwowany na kierowanie. Jeśli coś stanie się Sandrze, albo małej nie wybaczę tego sobie.
- Po cholerę skakaliście sobie do gardeł. Dobrze wiesz, że Sandra denerwować się nie może. Jeszcze do chuja próbowała Was rozdzielić. Jak ja z Harry'm mieliśmy problem to zrobić to co dopiero ona ?! Jak się musiała wkurwić, przestraszyć. Pomyślałeś o tym ?! Kurwa czy Ty w ogóle myślisz ?!- wydziera się Liam.
- Liam uspokój się, Tobie też by nerwy puściły jakbyś miał przed sobą osobę, która kazała by na przykład mi usunąć ciążę.- Danielle go uspokajała, po czym się zamknął. I w ciszy dojechaliśmy na parking szpitala. Liam nie zgasił jeszcze silnika, a ja już wybiegłem z auta jak poparzony. Jestem przy recepcji.
- Gdzie leży Sandra Smith ?- zapytałem młodej kobiety.
- A kim pan jest ?- spojrzała na mnie.
- Niall Horan, narzeczony Sandry. A teraz może pani udzielić mi informacji ?- pytam nie spokojnie.
- Chwileczkę.- powiedziała i sprawdziła coś w swoim komputerze.- Teraz jest w sali z lekarzem. Nie może teraz pan tam wejść.
- Do cholery jasnej, w której sali ?!- pytam z lekko podniesionym tonem.
- Proszę spokojniej, drugie piętro sala czternaście.- powiedziała, a ja szybkim krokiem poszedłem na drugie piętro. Wychodząc z windy, wchodząc na oddział słyszę krzyki kobiet, a w oczy rzucił mi się napis na drzwiach, "Nadciśnienie Tętnicze, U Kobiet W Ciąży". Kurwa nie wiem co to znaczy, ale brzmi strasznie.
Podszedłem do szyby i zauważyłem czterech lekarzy i trzy pielęgniarki chodzących koło Sandry.
Sama Sandra ma zamknięte oczy. Położyłem prawą dłoń na szybie, po czym odsunąłem się i usiadłem na krzesełku. Schowałem twarz w dłonie i czekałem na lekarza.
Usłyszałem czyjeś kroki, ale nie spojrzałem do kogo należą, bo doskonale wiedziałem, że są to moi przyjaciele. Poczułem, że ktoś obok mnie siada, a po chwili obejmuje i klepie po plecach mnie.
- Niall, spokojnie. Będzie dobrze, zobaczysz. Sandra jest silna i dobrze o tym wiesz.- po głosie rozpoznałem, że należy do Alice.
- Liam ma rację, to moja wina. To moja cholerna wina. Gdybym nie skakał do niego z łapami nic by się nie stało.
***

Siedzę w szpitalu całą noc, ale lekarz nawet na sekundę nie wyszedł z sali, a pielęgniarki latały tam i z powrotem. Nic nie dowiedziałem się do tej pory. Mimo iż jestem tu od godziny dwudziestej pierwszej, a jest czwarta nad ranem Ci ciągle tam siedzą, a ja się tu denerwuję i martwię, co dzieje się z moją narzeczoną i córką. Chłopacy i dziewczyny są tutaj ze mną. Mówią, żebym się uspokoił, ja klnę, denerwuję się jak cholera, martwię, chodzę w kółko. Nic poza tym nie robię, może jeszcze wyżywam się na przyjaciołach, ale ich przepraszam za każdym razem. Mija kolejna godzina, a ja nie uzyskałem żadnych informacji na ich temat. Kurwa nic ! Zero. Zasłonili zasłonkę i nic teraz nie widzę, nie widzę co robię.
Chwila ! Słyszę rozmowę przed drzwiami sali, w której leży Sandra, a po chwili drzwi się otwierają.
Podszedłem do lekarzy jak poparzony i zacząłem zadawać szereg nurtujących od dawna mnie pytań: "Co z Sandrą?" "Co się stało?" "Czy ona wyzdrowieje?" "Co z dzieckiem?"
- A Pan kim jest ?- pyta zakładając na swój nos okulary z czarnymi oprawkami.
- Narzeczonym Sandry. Co z nią ?
- Zapraszam do mojego gabinetu.- wskazuje rękom, żebym poszedł do drzwi, które po chwili otworzył i znajdowaliśmy się w pomieszczeniu, co lekarz nazywał swoim gabinetem.
- Więc zacznę, od tego co się stało. Pana narzeczona zasłabła, z powodu stanu przedrzucawkowego. Już wyjaśniam co to jest. Otóż stan przedrzucawkowy oznacza istnienie nadciśnienia tętniczego wraz z obecnością białka w moczu. Przyczyny tej choroby nie są jeszcze nam dokładnie znane. Prawdopodobnie wiąże się ona ze wzrostem łożyska. Organizm matki reaguje immunologicznie na ciało obce, które pojawia się w jej organizmie. Mowa tutaj o dziecku i łożysku. Taka reakcja powoduje niszczenie krwi i naczyń krwionośnych oraz przyczynia się do stanu przedrzucawkowego. Są różne przyczyny zagrożenia stanem przedrzucawkowym, jak na przykład kobiety, które mają nadciśnienie tętnicze, kobiety chorujące na cukrzyce lub jak w przypadku Pani Sandry ciąża u kobiety poniżej dwudziestu lat.- lekarz widocznie skończył swoją wypowiedź, a ja zacząłem układać sobie to w jednolitą całość.
- Rozumiem, ale mam parę pytań.
- Proszę śmiało pytać.
- Czy to możliwe, że gdyby Sandra nie zdenerwowała się, to by nie doszło do takiego stanu, w którym obecnie się znajduje ?
- Szczerze mówiąc, czy Pani Sandra się denerwowała czy też nie, w końcu i tak by nastąpiło do tego stanu, co wynika z jej badań i podniesionego ciśnienia.- w pewnym sensie mi ulżyło, ale w pewnym nie. Cieszę, się, że to nie moja wina, ale i tak czuję się winny, że nie zabrałem Sandry wcześniej do lekarza. Martwię się o nie bardzo.
- A co z nią ? Co z dzieckiem ?
- Nie będę Pana okłamywał, nie jest kolorowo i w każdej chwili może dojść do krytycznego stanu i w takim przypadku musiał by Pan podjąć decyzję, kogo mamy ratować, czy dziecko czy Pana narzeczoną, ale jak na razie są stabilne i oby tak dalej. Są silne. Teraz ważne jest to, żeby Pana narzeczona się oszczędzała, miała spokój, nie denerwowała się, miała dobrą opiekę i brała leki, które zaraz wypiszę.- jak usłyszałem pierwsze zdania jego wypowiedzi mnie oszołomiły, zatkały. J-j-jak to będę musiał  wybrać jedną z nich ? To jest przecież nie możliwe. 
- Ale j-j-jak to wybrać jedną z nich, to jest przecież nie możliwe. Nie ma możliwości wyciągnąć je dwie ? Całe i zdrowe ? A jeśli jej stan się nie pogorszy to kiedy bym mógł zabrać Sandrę do domu ?
- Przykro mi, ale niestety nic nie możemy zrobić by uratować je dwie. Bądźmy dobrej myśli, że ich stan się nie pogorszy. A jeśli się nie pogorszy to myślę, że dwie doby i będzie Pan mógł ją zabrać do domu, ale Pan pamięta, ma się oszczędzać.- wskazał na mnie palcem i ściągnął okulary.- A teraz pewnie chce się Pan z nią zobaczyć, zapewne ?- pyta się i posyła mi uśmiech.
- Oczywiście.
- Proszę bardzo, ale musi Pan ubrać fartuch ochronny oraz nie za długo. Ona musi odpoczywać.
- Dobrze. Dziękuję Panu bardzo, do widzenia i miłego dnia.
- Dziękuję i wzajemnie. Do widzenia.- uśmiechnął się zajął się swoimi papierami.
Poszedłem do przyjaciół, którzy siedzieli przed salą zmartwieni. Ja byłem już trochę spokojniejszy, ale nadal się denerwowałem, czy ich stan się nie pogorszy.
- I co z nią ? Wyjdzie z tego ?- rzucili się na mnie z pytaniami, Nie dziwię się im. Tak samo zareagowałbym na ich miejscu. Powtórzyłem im mniej więcej co przekazał mi lekarz, a oni odetchnęli z ulgą, ale za razem byli zdenerwowani  powodem, że może się pogorszyć. Założyłem fartuch bezpieczeństwa dla pacjentów i za pozwoleniem pielęgniarki wszedłem do sali szpitalnej, w której znajdowała się Sandra. Leżała tam bezbronna i całkiem spokojna. Spała. Nie chciałem jej budzić więc po cichu przysunąłem krzesełko do jej łóżka, usiadłem na nim i chwyciłem malutką dłoń Sandry w swoje o cztery razy większe od niej.
- Sandra, kochanie. Przepraszam za moje zachowanie... Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu... Jak przeszła mi przez głowę myśl, że ten gnojek kazał Ci usunąć ciążę, to mnie szlag trafia. Po prostu... Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mógł bym Cię, Was stracić. Za bardzo Was kocham i choćby nie wiem co nie pozwolę Wam odejść, rozumiesz ? Kocham Cię Sandra wiedz  o tym. Nigdy Was nie opuszczę. Zmienię się, obiecuję, tylko nie odchodźcie, nie potrafię wybrać.- mówiłem zdruzgotany. Dziewczyna poruszyła się i zacisnęła moją dłoń w swoją. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Uśmiechnęła się, a ja ucałowałem jej wewnętrzną stronę dłoni.
- Nie odejdziemy, też Cię kocham Niall.- mówi ochrypłym głosem i delikatnie się uśmiecha, ale wciąż jest bardzo słaba, widać to po niej.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochani i jak wrażenia po rozdziale ? Mnie się nawet podoba, a Wam ! Kurde, Jestem bardzo zaskoczona wyświetleniami. Ich liczba tak wzrosła od nowego roku. Komentarzy też przybywa, oraz co rat to więcej czytelników.
Po prostu Was kocham <3
Co sądzicie o zaistniałej sytuacji ? Namieszało się co ?
Pozdrawiam i proszę o komentarze : )
Kochaaam <3

Buziaki Sandra <3

11 komentarzy:

  1. Zarąbisty rozdział! Next please! Ps. kilka razy to powtarzałam ale nie zaszkodzi jeszcze raz, super piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział po prostu cud malina

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh nie napiszę nic nowego, rozdział po prostu BOSKI <33 mam nadzieję że ani Sandrze ani dziecku nic się nie stanie czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział. Piszesz po prostu genialnie juz nie moge sie doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega *-* Ona musi życ! <3 Czekam nn! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Bożee.. One muszą żyć.. ..Boski Mega.. Pisz dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. rany... MEGA FAJNY ROZDZIAL, Sandra i dziecko musza zyc razemz Niallem i stworzyc wspaniala rodzine! <3
    Natalia xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Oby one obie z tego wyszły... ;c
    Nie torturuj mnie!
    Rozdział podoba mi się, z resztą jak zwykle. <3
    Kocham.
    Czekam nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny blog :) niedawno go znalazłam ale podoba mi się ta historia. Pisz dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział,tak jak reszta :) czekam z niecierpliwości na nowy

    OdpowiedzUsuń
  11. hehe , cierpliwie czekam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń